Kilka dni w Omanie to zbyt krótki czas aby poznać piękno tego kraju. 1.000 km z Muscatu do Salalah już świadczy, że nie da się tego ogarnąć w kilka dni. Ponad 300.000 km2 – czyli kraj wielkości Polski. Oman to góry, morze, pustynia, historia. I oczywiście – słońce!
Gdy zwiedzaliśmy ten piękny zakątek świata na przełomie grudnia i stycznia – w dzień temperatura nie spadała poniżej 30’C. Nie dane nam było zobaczyć całego piękna Omanu, ale to co zobaczyliśmy zostaje w pamięci i zachęca do powrotu!
Oman praktycznie
W tym krótkim tekście postaram się skupić na tym, co było piękne, a Oman ma co zaoferować. Kilka praktycznych wskazówek i (obalonych) mitów na temat Omanu też się znajdzie. Dlaczego warto odwiedzić Oman? Trzy podstawowe powody, dla których chętnie zrobiłbym to raz jeszcze..? Proszę, o to one:
- ludzie
- kuchnia
- przyroda
Kolejność całkowicie dowolna!
OMAN – RELIGIA I LUDZIE, ALBO LUDZIE I RELIGIA
Oman to kraj typowo arabski, gdzie religia odgrywa nadrzędną rolę w życiu nie tylko mieszkańców, ale też przyjeżdżających. Zasady koranu obowiązują nie tylko mieszkańców tego kraju, ale również turystów odwiedzających ten kraj. Każdy słyszał pewnie o głównych nurtach islamu takich jak – sunnizm czy szyizm. Oman to jednak ten mniej znany trzeci nurt. To właśnie tutaj olbrzymią większość tubylczej społeczności stanowią charydżyci. Uznają skrajny egalitaryzm, są fundamentalistami. Niegdyś właśnie spośród charydżytów rekrutowali się terroryści… szczególnie walczący z innymi muzułmanami. Dzisiaj ewoulowali w stronę bardziej liberalnej postawy, większość z nich to ibadyci, którzy są jedynymi – dosyć liberalnymi (w stosunku do swojego pierwowzoru) wyznawcami islamu
Jeśli panuje tam tak surowe prawo szariatu, to może nie jest to kraj dla turysty…? Nic bardziej mylnego! Owszem każdy z nas, odwiedzających powinien uszanować lokalne prawo i kulturę. Ale zapewniam, tak bezpiecznie jak w Omanie nie czułem się nawet w Dubaju.
Skoro jesteśmy przy religii, to nie sposób odwiedzić jednego z cudów tego kraju…
Wielki Meczet Sułtana Qaboosa
Sułtan Qaboos ibn Sa’id – dlaczego Omańczycy go uwielbiają?
Kim był sułtan Qaboos..? Objął rządy w 1970 roku odsuwając od władzy swojego ojca. Kraj, w którym powszechny był analfabetyzm, kraj, w którym było kilkadziesiąt kilometrów asfaltowych dróg. Szkolnictwo praktycznie nie istniało, służba zdrowia była na poziomie XIX wieku. Na 730 tysięcy obywateli (w 1970 r.) tego jednego z ówcześnie najbardziej autarkicznych krajów funkcjonowała jedna wyższa uczelnia i kilka szpitali! W ciągu 50 lat rządów sułtan Qaboos ibn Sa’id zmienił oblicze kraju w sposób nie tylko spektakularny, ale też systemowy. Powiedzmy, że dzisiaj PKB per capita Omanu przewyższa Polskę o kilkanaście tysięcy dolarów! Tak więc sułtan Qaboos pozostaje do dzisiaj władcą absolutnym, ale najbardziej nie tylko szanowanym i cieszącym się wielką estymą, ale wręcz uwielbianym przez mieszkańców Omanu. Nie dziwne – kraj przeskoczył ze średniowiecza do XX wieku w tempie ekspresowym!
Wracamy do Wielkiego Meczetu
Ale wróćmy do Meczetu… Wybudowany, jeszcze za życia uwielbianego Sułtana, w roku 2001 meczet został nazwany jego imieniem. Tak naprawdę to sułtan Qaboos podarował ten meczet swojemu narodowi. Zresztą nie tylko ten meczet – na terenie Omanu znajduje się kilka meczetów poświęconych pamięci Sułtana. Drugi znajdziecie na przykład w Salalah.
Ten cud Omanu powstał na powierzchni 416.000 metrów kwadratowych. Obejmuje nie tylko budowlę, ale też teren przepięknego, zadbanego parku z palmami, kwiatami oraz fontannami.
Biel piaskowca indyjskiego doskonale wypolerowanego w słońcu wręcz oślepia. Meczet ukończony w 2001 roku jest największym oczywiście w Omanie, ale również jedną z największych świątyń islamskiego świata.
Cztery minarety meczetu sułtana liczą sobie po ponad 40 metrów wysokości, ten piąty góruje nie tylko nad meczetem, ale też nad jego okolicą.
…I wchodzimy do środka
W meczetach odnajduję idealne jak dla mnie połączenie prostoty z bogactwem. Chciałoby się powiedzieć – cytując klasyka: „złote a skromne”. Ich wyjątkowość polega w moim odczuciu na egalitaryźmie i równości człowieka z religią islamu. Surowość wnętrza przeplata się ornamentyką niespotykaną w innych religiach.
Wyobrażacie sobie dywan mający ponad 4.300 metrów kwadratowych? Nie musicie – wystarczy pojechać do Omanu i odwiedzić Muscat, a w nim meczet sułtana Qaboosa.
A pracowało przy nim, jak różne źródła podają od 400 to 600 irańskich tkaczek. Nie tylko dywan tam zachwyca. Jeśli uniesiecie głowę, ujrzycie przepiękne żyrandole rozświetlające salę modlitewną. 14-karatowe złoto oraz kryształki Svarowskiego – to ich główna materia.
O reszcie piękna tego meczetu niech mówią fotografie…
Oman – religia i ludzie w krajach arabskich są nierozerwalne. Kogo spotkasz w Omanie..? Wspaniałych ludzi. Co mnie zaskoczyło?
Jacy są więc ludzie, którzy stanowią jeden
Byłem w ostatnich latach chociażby w ZEA, Egipcie, Maroko, Jordanii (O Jordanii możecie poczytać choćby tutaj: WADI RUM – MAGICZNA PUSTYNIA) W Omanie spotkałem ludzi uśmiechniętych. Ludzi, którzy nie tylko bezinteresownie pomogą innym, ale również zrobią to z czystą przyjemnością.
Męczy Cię nachalność – tak wszechobecna w arabskim świecie? W Omanie tego nie doświadczyłem! Nawet na arabskich sukach klient traktowany był z szacunkiem. Nikt na siłę nie „wciska” niczego i nie wyciąga Ci ostatniego riala z portfela.
Mieszkaliśmy w hotelu, gdzie 90% gości było pochodzenia arabskiego, znaczna część pochodziła oczywiście z Omanu. Ciekawostką był fakt, że będąc w kraju, gdzie rządzi prawo szariatu i kobiety bez abaji nie uświadczysz, spotkaliśmy nawet pary trzymające się za ręce – tak! Nie przejęzyczyłem się! Mężczyźni czule opiekujący się swoimi rodzinami – na przykład dziećmi, tak aby kobiety mogły odpocząć od natłoku domowych obowiązków również nie należały do rzadkości.
Zapytacie o bezpieczeństwo? Odpowiem otwarcie – czuliśmy się bezpiecznie. Jeśli spotkaliśmy omańską policję, to tylko tych funkcjonariuszy, którzy nas serdecznie pozdrawiali. Niemożliwe? W Omanie chyba jednak jest standardem.
Jeśli zrozumiecie, że w Muscacie – stolicy Omanu (1,5 mln mieszkańców) – mieszka co najmniej 500 tysięcy imigrantów z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin oraz innych azjatyckich państw, to zrodzi się w Waszej głowie pytanie o wróci ponownie pytanie o stosunek do nich i bezpieczeństwo. Nic bardziej mylnego. Wśród imigrantów również czuliśmy się bezpiecznie! Również wracając przez zamieszkane przez nich dzielnice. O ludziach, których spotkaliśmy w Omanie mógłbym pisać tylko pozytywnie… I niech to przesłanie Wam towarzyszy w podróży do Omanu. Jeśli uszanujecie lokalsów z ich kulturą, życiem, zwyczajami oraz religią – odwdzięczą się z pewnością nienachalną gościnnością i uśmiechem.
OMAN – KUCHNIA
Jeśli ktoś podróżuje dla smaków i zapachów lokalnych kuchni, to z Omanu również wróci ze wspaniałymi wspomnieniami na podniebieniu. Z uwagi na wielonarodowość tego kraju – czytaj imigrantów budujących omański dream nie ma szans na pozostanie tylko w kręgu kuchni arabskiej.
I to jest właśnie piękne, a raczej należałoby powiedzieć – smaczne! Co jest największą wartością? Z pewnością – świeżość przygotowywanych potraw. Nawet w standardowym barze czeka się stosunkowo długo na zamówione danie. Odwiedziliśmy przez te dni co najmniej kilkanaście restauracji oraz barów. W każdym z nich nie było potraw gotowych. Nigdy nie były to dania odgrzewane. Świeżość i smak – z tego zapamiętam kulinaria Omanu.
Skosztowaliśmy nie tylko specjałów tradycyjnej kuchni arabskiej, ale również: jemeńskiej, hinduskiej, pakistańskiej, tureckiej, a nawet tajskiej.
Czy nie byłem zawiedziony, że tak mało było lokalnego jedzenia? Aby spróbować smaku Omanu, należy zrozumieć ten kraj. Multi-kulti w wydaniu omańskim to olbrzymi odsetek imigrantów głównie z Azji oraz Afryki, o czym wspomniałem wcześniej. Wielu z nich pracuje nie tylko w omańskim biznesie, ale również usługach, w tym oczywiście gastronomii. Wielu z nich związało się Omanem nie tylko chwilową pracą, ale również stałym zamieszkaniem i swoim biznesem.
Gdzie zjeść w Muscacie?
Pytanie trochę z gatunku retorycznych… Można czuć się wręcz przytłoczonym ilością knajpek, restauracji oraz barów. Obracałem się głównie w dzielnicy Al Khuwayr, zarówno south, jak też north, a także Qurum, czy Mutrah, czyli dzielnicy starego Muscatu.
Tak więc… macie ochotę na…
A może typowo hinduskie danie – np. Malabar Chicken Biriyani…
Skoro już jesteśmy przy kuchni z półwyspu indyjskiego, to może coś z lokalnego street-foodu..? Wiem! Paratha – indyjski chlebki z mąki pełnoziarnistej, które są bazą do wszystkiego – polecam w wersji vege! Pychota! Zarówno w formie wrapu, jak też pizzy 🙂
Moźe jednak coś z morza..? W Mutrah – w okolicach dworca morskiego – rybę możemy polecić:)
Odwiedzając Nizwę warto posilić się u Hindusów w AJMAL RESTAURANT.
Zaliczyliśmy również jeden z naszych dalekowschodnich klasyków – kuchnię tajską!
Długo można by opowiadać o smakach Omanu. W hotelu, w którym mieliśmy szczęście mieszkać śniadania były wspaniałe. Różnorodne dania kuchni arabskiej oraz hidnuskiej przygotowywane w hotelowej kuchni również smakowały wybornie.
Niespodzianka na krańcu świata
Zwiedzając omańske „wadi” dopadł nas oczywiście głód po wielu godzinach wędrówki tymi przepięknymi kanionami. Bar przy Wadi al Shab wydał się nam… zbyt komercyjny. Poza tym ta kolejka wygłodniałych turystów! A przed nami były przecież kolejne „wadi”. W końcu trafiamy do małej arabskiej wioski 180 kilometrów od Muscatu. W niej mała kafejka, do której Europejczyk raczej by nie zawitał. Ale bardzo głodny Europejczyk nie ma wyjścia – musi ulec gastro-fraternizacji z lokalsami. Zamysł był prosty – w menu było coś na kształt wrapu – arabskiej pity, więc biorąc take-away po 5 minutach powinniśmy ruszać dalej z tym zawiniętym plackiem w drogę – zdążymy jeszcze zobaczyć jedno „wadi”!
Próżne jednak były nasze oczekiwania, pomysł był OK, realizacja nie wypaliła. Każdy plan ma jednak swój słaby punkt. Okazało się, że danie to jednak, tradycyjnie, przygotowywane jest oczywiście na zamówienie, wszystko świeże, wszystko dopiero krojone opiekane, itd., itp.
Na dodatek miły właściciel uraczył nas zestawem jak niżej! Dostaliśmy pokrojoną pitę na talerzu, z frytkami i warzywami (!). To wszystko owinięte folią – jak na take-away’a przystało 🙂 Może niekoniecznie komfortowo jada się taki zestaw za kierownicą, ale…
Errata! Przepyszne świeżo wyciskane soki owocowe były w tym zestawie również i nie do końca w wersji kubka-niekapka 🙂
Tym niemniej – coś takiego człowieka pozytywnie rozwala. Takie historie się pamięta, one są po to, aby zwolnić, nie pędzić i docenić otaczający nas świat i ludzi.
Ile to kosztuje..?
Aha! Ceny posiłki w barach i restauracjach nie zrujnują budżetu, jest nawet tanio. Danie w najdroższej restauracji – tajskiej – kosztowało ok. 50 PLN z non-lako drinkiem za osobę. Nieźle da się zjeść w tej kwocie nawet za 2 osoby! Taki zestaw: biriyani + pasta + woda + 2x sok – u sympatycznych chłopaków tyle kosztuje!
Kuchnia w Omanie zaskakuje jest świeżo, jest też syto – porcje często – szczególnie w knajpkach arabskich, czy hinduskich są spore. Jedzenie jest przepyszne, dobrze przyprawione. Wszędzie na ogół pytają czy wolimy coś bardziej „hot”, czy coś bardziej „mild”. Jakby tego było mało, serwują obłędne świeżo wyciskane soki i drinki non-alko gdyż…
Alkohol w Omanie
…jest zakazany. Przynajmniej dla lokalsów. Cóż, prawo szariatu! W Muscacie znalazłem jeden sklep z alkoholem – o cenach nie wspomnę. Znajdziecie też w Omanie hotele, w których są kluby i alkohol jest dostępny – oczywiście tylko dla obcokrajowców. Nie korzystałem ani z lokalnych sklepów, ani z hotelowych klubów – nie miałem takiej potrzeby. Cena też nie zachęcała – w jednym z hoteli: 2x mohito, 2x long island, 4x małe piwo – 65,000 riali – czyli: ok. 680 PLN. Bez komentarza. (O rialach omańskich więcej przeczytacie w INFORMACJACH PRAKTYCZNYCH na końcu posta).
Owszem – dla spragnionych mocniejszych trunków są dwie możliwości:
- można wwieźć w bagażu 2,0 litry alkoholu;
- można zaopatrzyć się w duty-free shop na lotnisku – ceny też nie są najniższe, ale w stosunku do tego, co spotkacie po przekroczeniu granicy celnej z pewnością konkurencyjne.
Zamiast alkoholu proponuję skorzystać ze świeżo wyciskanych soków – są obłędne. Omańczycy robią je nie tylko w wyciskarkach wolnoobrotowych, ale niejednokrotnie widziałem ręczne wyciskarki, z których sok jest chyba najlepszy. Kolejna sprawa – cena – w restauracjach koszt takiego kielicha zaczyna się od 800 baisa, czyli 0,800 riala, co w przeliczeniu na PLN daje cenę ok. 8-9 PLN.
Mały tip – pamiętajcie, że jesteście w kraju arabskim – tam wszystko „musi” być słodkie, więc poproście aby nie dosładzali (tak – dodają do nich cukier!) tych soków. Fruktoza w nich zawarta jest wystarczającą słodyczą.
Non-alko drinki często bywają również przesłodzone, pomimo że pięknie się prezentują, czasami nawet nieźle smakują, to ilość cukru serwowanego w tej szklance odpowiada pewnie butelce kultowego, brązowego napoju na literę „C”.
Oman z pewnością jest krajem, do którego warto pojechać dla lokalnej kuchni. Ma ona smak wielu narodów i wielu kontynentów. Kuchnia – od smaków prostego street-foodu do wykwintnych dań z owoców morza – usatysfakcjonuje każde podniebienie.
OMAN – NATURA I PRZYRODA
Jak to było z tą triadą w podróży..? Ludzie, kuchnia i natura… Było o ludziach, było o kuchni w Omanie, czas na kolejne piękno tego arabskiego kraju. Oman to zarówno piękne góry, jak też wspaniałe wybrzeże Morza Arabskiego i Zatoki Omańskiej. W Omanie znajdziecie przepiękne plaże i turkusową wodę. Północ kraju to przecudne góry, południe to między innymi pustynia. Piękne klify kontrastują z piaszczystymi plażami.
Po kolei – niestety spędzony w Omanie czas nie pozwolił mi na zapoznanie się z całym pięknem tego arabskiego kraju. Ale kilka obrazów zostanie z pewnością w pamięci. Które? Z tym mam problem, więc poniżej subiektywna lista wspaniałości Omanu!
Wadi…
Wadi w języku arabskim to nic innego jak określenie na dolinę okresowo wysychającej rzeki. Z tym, że są wadi, które nigdy „nie widzą” wody, ale są też wadi, które nigdy nie są suche! Ot, taka zagadka natury i znaczenia słowa „wadi”! Oman słynie z takich właśnie malowniczo wijących się (suchych) rzek wśród pionowych ścian i urwisk.
Wadi ash Shab
Jedną z najsłynniejszych jest Wadi ash-Shab. Ta dolina jest mocno skomercjalizowana, aczkolwiek taka jest cena za piękno jakim Was otoczy. Ilość turystów odwiedzających ten cud natury sprawia, że momentami poczujecie się jak w korku na S-8 w Warszawie. Pieszy szlak zaczyna się w pobliżu wioski Tiwi trochę mitologicznie. Na dzień dobry, za 1,500 riala od osoby, niczym mityczny Charon przez Styx, przewodnik przewiezie Was przez rzekę…
Kanion jest dość szeroki i nie licząc palącego słońca jest przyjemnie.
Prawdziwe swoje oblicze Wadi ash Shab pokazuje z każdym następnym krokiem.
…trudno mówić o intymności;) Tutaj nie da się odpocząć kontemplując wspaniałości natury. Od plaży w Jelitkowie różni się chyba tylko brakiem parawaningu.
…do Wadi Tiwi – tam będzie spokojniej, ciszej i może równie pięknie.
Wadi Tiwi
Zaledwie kilka kilometrów od Wadi ash Shab, znajduje się Wadi Tiwi, która zwie się podobnie jak wioska leżąca na początku (lub końcu) tej doliny. Tym razem w głąb kanionu prowadzi droga, którą można pokonać jadąc samochodem. Po drodze miniecie wciśnięte w dno kanionu niewielkie zamieszkane wioski. Wadi Tiwi ma nieco inny charakter, jest szeroko, zamieszkujący dolinę ludzie nadają jej charakter sielskiego krajobrazu. Całość ma podobno ponad 35 km; pokonałem około 10 km i też ujrzałem piękno tych form natury wyrzeźbionych w zboczach otaczających gór.
Oman to góry
Skoro już widzieliśmy „wadi”, to czas na omańskie góry. To naprawdę może być jeden z powodów, dla którego warto przyjechać do Omanu. Góry w Omanie mają to do siebie, że są niezadeptane i dość „dziewicze”. Momentami można iść 2 godziny i nie spotkać nikogo – taki podróżniczy egoizm mi się wtedy włącza, czuję się jakby ten szlak należał do mnie. Cisza, spokój, piękno i surowość w jednym.
Wszystko, co zobaczycie w północnym Omanie zawdzięczamy kształtowaniu się lądu w poprzednich erach. Wypiętrzenie gór Al-Hajar (Al Hadżar) na Półwyspie Arabskim połączyło morze z górami dając w efekcie niezapomniane widoki. Dla uzmysłowienia wielkości tych gór przypomnę tylko, że najwyższy ich szczyt – Jabal Shams (Dżabal Szmas) przekracza wysokość 3.000 m.n.p.m.
Zwolennicy górskich wędrówek, szczególnie w piekącym słońcu, będą więc zauroczeni lokalnymi ścieżkami trekkingowymi.
O górach nie da się wiele napisać, gór trzeba doświadczyć. Wejście i zejście w tych słowach zawiera się trud, pot, czasem pokonanie własnych słabości. Nie musi to być Mount Everest, ani Kilimajaro – każde wejście, każdy szczyt to niezapomniane przeżycie.
Skoro jesteśmy już przy górach, to może kilka kadrów z miejsc, gdzie ląd łączy się z morzem..?
Wybrzeże – ostre klify i piaszczyste plaże
Północ Omanu nie jest jednorodna tam gdzie ląd styka się z morzem. Z jednej strony dzikość natury i jej piękno w poszarpanym, opadającymi do morza skałami, górskim wybrzeżu. Wybrzeżu, często niedostępnym od strony lądu, z drugiej strony natomiast puste plaże – ale jak to? Bez parawanów..? Oczywiście – piasczyste plaże w północnym Omanie mają tę przewagę, że chwilami (i miejscami) nie widzisz nikogo w zasięgu wzroku. Na początek, ta bardziej surowa forma, gdzie zbocza gór zanurzają się błękicie okalającym je morzu.
Qantab to niewielkie miasteczko położone przy niewielkiej zatoce i piasczysto-żwirowej plaży. Niewiele tu (w samej miejscowości) do zwiedzania, ale okolice są idylliczne. Jak dobrze ponegocjujecie to za rejs łódką na podziwianie morskiego wybrzeża, ale czasem można też ustrzelić fotę delfinom, zapłacicie nie więcej niż 3,000 riale.
Nie tylko Qantab emanuje pięknem przyrody, takich miejsc w Omanie znajdziecie bez liku.
Ale wybrzeże Omanu to nie tylko klify i skały zatopione w morskiej toni.
Plaże!
Jeśli powiążesz ze sobą: brak tradycji opalania się i korzystania z kąpieli morskich w krajach arabskich z nienachalną (jeszcze) turystyką z Europy czy Ameryki, to otrzymasz właśnie takie obrazki jak niżej!
Często w zasięgu wzroku nie było innych plażowiczów. Bywało, że brzegiem ktoś wędrował, czasami przejechało policyjne auto – za każdym razem policja pozdrawiała nas serdecznie i z uśmiechem.
Czasami, przed zachodem słońca można ujrzeć natomiast takie obrazki:
Czy jest coś jeszcze wartego zobaczenia w północnym Omanie..? Dla chętnych – stare forty, których jest co niemiara. Najsłynniejszy z nich to Bahla Fort niedaleko Nizwy. Warto odwiedzić też Suhar – jedną z wcześniejszych stolic Omanu. Podobno właśnie tam urodził się Sindbad Żeglarz – tak twierdzą Omańczycy, każdy Irakijczyk natomiast powie, że pochodził z Baghdadu oczywiście ;)’
Lokalne souki
Polecam lokalne souki (souq), czyli arabskie bazary. Tętniące życiem, ale… na swój sposób spokojne. Tu nikt nie był nachalny. Zarówno w Mutrah, jak też w Nizwie handel polegał na dyskretnym zachwalaniu towaru, taka nienachalna zachęta. Ceny za omańskie rzemiosło również da się oczywiście negocjować, a nawet trzeba. Mały tip… – unikajcie tych ze sprzedawcami o hinduskim lub indochińskim pochodzeniu. Omańczycy są naprawdę ludźmi o wysokiej kulturze.
Bimmah Sinkhole
Jeśli dotrzecie do Wadi ash Shab albo Wadi Tiwi, to warto zatrzymać się w miejscu zwanym BIMMAH SINKHOLE. Geologicznie to lej krasowy powstały w miejscu dawnej jaskini, rekreacyjnie to dziura w ziemi z turkusową, słoną wodą. Wygląda trochę jakby spadł tutaj meteoryt, i takiej wersji trzymają się lokalsi nazywając to miejsce Hawaiyat Naim, czyli spadająca gwiazda.
Nizwa
Jadąc na zwiedzanie fortów można zatrzymać na kilka godzin w Nizwie. Do zwiedzania: stary fort, souk, można też znaleźć całkiem sympatyczne knajpki.
Nizwa to przede wszystkim souk – jeden z większych w Omanie. Niektórzy twierdzą, że największy. Jednak największej atrakcji nie dane mi było doświadczyć. W każdy piątek odbywa się targ kóz. Warte zobaczenia, ale niestety Nizwę odwiedziłem w poniedziałek, więc musiałem zadowolić się kotami. W każdym razie też chodzi na czterech i zaczyna się na „k”.
Jadąc na południe z Mutrah trafimy do miasteczka Takia, a tam znajdziecie rezydencję sułtana Omanu, czyli:
Pałac Al-Alam
Dzisiaj pałac al-Alam (w języku arabskim oznacza flagę, sztandar) pełni rolę tylko reprezentacyjną. Czasami sułtan przyjmuje tutaj gości zagranicznych. Pałacu nie zwiedzimy; jest niedostępny dla odwiedzających.
JAK SIĘ JEŹDZI W OMANIE?
Oman to kraj wielkości Polski – wszystkie drogi zostały zbudowane praktycznie w ciągu ostatnich 50 lat. Wiele dróg łączących większe i mniejsze miasta mają charakter autostrad, a raczej – w europejskim spojrzeniu – dróg ekspresowych. Jeździ się po nich bardzo dobrze. Mam doświadczenia w poruszaniu się po kilku krajach arabskich takich, jak choćby Jordania oraz Maroko. Oman wygrywa pod wieloma względami.
Główne drogi – to na ogół bardzo dobra nawierzchnia. To również optymalny limit prędkości – 120 km/h. Stosunkowo niezłe oznakowanie, na wielu odcinkach da się jechać bez nawigacji. Pamiętam jak wiele lat temu znalazłem się w Belgii i zadziwił mnie fakt, iż… są oświetlone! Jak mawiają Anglicy w Omanie – „same here!” Z tym, że tak zdobionych latarni na belgijskich autostradach nie uświadczycie.
Ale żeby nie było tak wesoło. Takiej sieci drogowych radarów nie widziałem nigdzie w świecie! Na 100 km autostrady naliczyłem ich – uwaga! – 30 sztuk! Stoją co 3-4 kilometry, Raz są to niepozorne słupki, cieńsze, grubsze, raz klasyka na patyku. Nie wszystkie są oczywiście „załadowane”, ale sama ich ilość robi takie wrażenie, że noga delikatnie obchodzi się z pedałem gazu. Kultura jazdy..? Da się wytrzymać, a raczej przejechać – nawet zaskakująco dobrze! Na co jeszcze uważać – spowalniacze, ułożone w poprzek jezdni nie zawsze są oznakowane.
Wypożyczenie auta w Omanie
jest bardzo proste! Czasem trzeba tylko odwiedzić kilka wypożyczalni. Taki… „rent-a-car souq” w Muscacie znajdziecie w dzielnicy Al Khuwair South. Praktycznie w każdej uliczce pomiędzy Sultan Qaboos street, a Dauhat Al Adab street znajdziecie ich kilka. Osobiście skorzystałem z wypożyczalni ALMUSAFER RENT A CAR. Niewielka lokalna z dobrymi warunkami oraz ceną. Nissan Sentra (automat z AC oczywiście) kosztował 11,000 OMR za dobę. Ubezpieczenie – kompletne AC. Bez depozytu na ewentualne mandaty ;). Zrobili tylko pre-autoryzację zwykłej karty debetowej. Opcja przedłużenia na kolejną dobę – gratis (płatne po powrocie). Przedłużyli zwrot auta o 4 godziny również bezkosztowo. Minus? Dzienny limit kilometrów – 200, tylko 200, a w Omanie jest gdzie jeździć. Nie żądali również międzynarodowego prawa jazdy, z czym się spotkałem w 2 innych wypożyczalniach.
Gdyby nie było warto skorzystać również z: ALTHABAT RENT-A-CAR, MIAC RENT-A-CAR. Dobre warunki mieli też w OCEAN MARK – wszędzie depozyt do 50,000 OMR. Jeśli chodzi o dobowe limity kilometrów to w Omanie dość powszechna praktyka.
Co jeszcze zachęca do wypożyczenia auta..? Jak to na półwyspie arabskim bywa – cena paliwa! 1 Litr benzyny kosztował 1,890-2,008 OMR, czyli około 2 PLN (dane za 12/2023-01/2024). Tak więc aby odkryć piękno Omanu koniecznie wypożyczcie auto!
OMAN – DLACZEGO TAM WRÓCĘ..?
Za krótko byłem, a z każdym dniem pobytu pragnąłem odkryć coś nowego. Odwiedziny jednego „wadi” wzbudzały chęć porównania z następnym „wadi”. Souk w Nizwie, souk w Mutrah, dobrze byłoby odwiedzić jeszcze jeden souk…
Oman jest „addict” – uzależnia. Wszystko co widziałem i przeżyłem było piękne. Auto warto wypożyczyć na cały pobyt i zwiedzać Oman na zasadzie road movie. Następnym razem tak będzie. Noclegi..? W małych nadmorskich hotelikach uroczo położonych przy brzegu morza. Na północ dojechałbym do Soharu, na południe w regiony: Al-Wusta i Dhofar.
W tamtych stronach koniecznie:
- sanktuarium oryxów arabskich
- noc pod gwiazdami na Wahiba Sands
- Wubar – lost city
- Ras al Jins – rezerwat żółwi
Ale najbardziej chyba mi zależy na wędrówce od Wadi Ghul przez Balkony Walk aż po podejście na Jabal Shams. To w końcu piękna trasa, piękny trekking, jeden z najgłębszych kanionów naszego świata i najwyższy szczyt Omanu.
Marzenia są po to, aby je spełniać. Wszystko więc jeszcze przede mną!
INFORMACJE PRAKTYCZNE
- WIELKI MECZET SUŁTANA QABOOSA W MUSCACIE:
- więcej o meczecie Sułatna Qaboosa w Muscacie: http://sultanqaboosgrandmosque.com
- meczet czynny jest dla zwiedzających od soboty do czwartku od 8.00 do 11.00
- obowiązuje oczywiście strój odpowiedni; możliwość, a praktycznie konieczność wypożyczenia abaji będzie kosztować 2,500 riala
- WADI ASH SHAB:
- do Wadi ash Shab dojedziecie z Muscatu drogą nr 17 – ok. 150 km pokonacie
- koszt przepłynięcia łódką 1,000 riala od osoby
- parking na miejscu jest co prawda bezpłatny, ale zatłoczony, więc proponuję parkować w pierwszym, lepszym wolnym miejscu
- WYPOŻYCZENIE AUTA:
- http://almusafer-rent-a-car.business.site
- tel: +968 9804 6777
- PIENIĄDZE I PŁATNOŚCI W OMANIE:
- jak zauważyliście ceny w Omanie podawane są w trzech miejscach po przecinku, jeśli coś kosztuje 2,500 OMR, to znaczy, że kosztuje 2 riale 500 baisa, gdyż 1 Rial jest podzielony na 1000 baisa.
- generalnie nie ma problemu z płatnościami kartowymi, ale warto wyposażyć się w gotówkę – zwłaszcza na prowincji. Kurs na jednej z kart wielowalutowych, z której korzystałem był bardzo korzystny – lepszy niż przy wymianie PLN w kantorze w Warszawie. Gotówki nie wypłacałem w Omanie, więc nie opiszę kosztów z tym związanych. Bankomaty w miastach znajdziecie bez problemu.
- JAK DOJECHAĆ Z LOTNISKA DO MUSCATU:
- opcja nr 1 – komunikacja miejska – przed halą przylotów znajdziecie przystanek, a tam za 1,000 ONR, czyli 10 PLN dostaniecie się do Muscatu
- opcja nr 2 – taxi – koszt oczywiście negocjowalny – za 5,000 ONR, czyli 50 PLN zrobicie trip do dowolnego hotelu w Muscacie
- warto ściąnąć aplikację na telefon: www.mwsalat.om – czytelna, pomocna i co więcej można płacić za podróż autobusem, a planer podróży wygląda jak niżej: