Jak dla mnie – jedno z najbardziej magicznych miejsc na Ziemi. Można zachwycać się widokami w Tajlandii, można podziwiać rafy Morza Czerwonego. Jak zachwycić się pustynią..? Jednak – można! Wadi Rum ma w sobie coś, co sprawia, że człowiek doświadcza tam kontaktu z matką naturą i jej siłami mocno oddziaływującymi na ludzki wyobraźnię. Każdy, kto się tam zjawi znajdzie coś dla siebie. A jej nieziemski krajobraz zostanie w pamięci i będzie nam towarzyszył przez dalsze życie.
Udając się na Wadi Rum zoabczycie miejsca, które pewnie już widzieliście w TV. Tutaj kręcono: „Marsjanina”, 2 części „Gwiezdnych Wojen”, „Lawrance’a z Arabii” i nie tylko…
WADI RUM – NALEŻY SIĘ PARĘ SŁÓW WYJAŚNIENIA
Wadi znaczy tyle w języku arabskim, co sucha dolina, koryto wyschniętej rzeki. A Wadi Rum miejscowi tłumaczą jako Dolina Księżycowa. Dzisiaj stanowi jedną z największych atrakcji Jordanii i jest rezerwatem natury o powierzchni ok. 700 km2. Położona jest niedaleko Aqaby – jedynego jordańskiego portu nad Morzem Czerwonym. Z lotniska w Aqabie dojazd autem nie zajmie Wam więcej niż 50-60 minut, a portu lotniczego w Ammanie to już jednak dłuższa wyprawa, ale widoki i przeżycia z pewnością wynagrodzą ten trud.
Wadi Rum to nie tylko pustynia, ale również wioska (trochę skomercjalizowana), leżąca w środku pustyni, do której również można dojechać samochodem. O tym też będzie w tym poście.
Wypożyczenie auta to najlepszy sposób na zwiedzanie Jordanii i jej atrakcji. Co prawda na pustynię Wadi Rum generalnie nie wjedzie się prywatnym autem, ale rozwiązanie jest proste – dojeżdżasz do położonego na obrzeżach parkingu i dalszą podróż zorganizuje już jeden z campów, który ma swój transport. Ten transport posłuży przede wszystkim do eksplorowania pustyni.
CAMP
Dlaczego piszę o campach…? Namawiam gorąco na jedną z rzecz! Pomińcie kilkugodzinne lub półdniowe wycieczki na pustynię. To jest tak magiczne miejsce, że warto tam zostać na dłużej. Tzw. „większa połowa” odwiedzających spędza tam przeważnie jedną noc. Ja zrobiłem coś odwrotnego – „zamieszkałem” w tym pięknym miejscu na 5 dni. Właśnie Wadi Rum stało się bazą wypadową do zwiedzania innych jordańskich atrakcji.
Camp to nie tylko miejscówka na nocleg, To przede wszystkim zderzenie z lokalnym stylem życia. Do wyboru jest ich wiele. O moim, który mogę totalnie polecić, przeczytacie, jak dotrzecie do końca tego opowiadania… Nie, poświęcę mu oddzielny post.
Camp zorganizuje nie tylko wycieczki po pustyni, ale przede wszystkim sprawi, że poznacie lokalne tradycje, kuchnię. Camp pozwoli też na jedne z najpiękniejszych doświadczeń – samodzielne eksplorowanie pustyni. O campie też będzie później.
Jest jeszcze coś równie pięknego – Wadi Rum nie tylko w świetle dnia jest magiczne, ale również nocą. Rozgwieżdżone niebo jest jego wizytówką po zmroku.
Wracajmy do zwiedzania pustyni…
DAY TOUR PO WADI RUM
Po śniadaniu i krótkim, samodzielnym zwiedzaniu okolic campu ruszamy na pustynię. Zaczynamy przed południem – około 11.00. Skończymy, jak się okaże – około 19.00 – już po zmroku. Zabieramy ze sobą też obiad przygotowany przez camp oraz nierozerwalnie związaną z pustynią shishę.
Ruszamy z campu na pace jeepa – Mitsubishi L200 – to nie jest reklama – tutaj wszyscy jeżdżą takimi autami. Spotkacie też Toyotę Hilux, albo Nissana Navarrę, albo wszystko do tego podobne.
Pustynia otwiera przed nami swoje podwoje. Pierwszy przystanek:
NABATEJCZYCY
Nabatejczycy zamieszkiwali tereny Wadi Rum już w V-VI wieku p.n.e. Wtedy utworzone zostało Królestwo Nabatejskie, które przetrwało do przełomu I/II wieku n.e., kiedy to stało się częścią Imperium Rzymskiego. Takich śladów bytności Nabatejczyków na terenie Jordanii znajdziecie więcej, a kulminację ich wielkości odnajdziecie oczywiście… w Petrze. Ucinam krótką pogawędkę z naszym przewodnikiem – Nayefem i ruszamy dalej.
Następny przystanek:
DOM LAWRANCE’A Z ARABII
Okay, nie łudźcie się że to prawdziwy dom Lawrance’a – ale rzeczywiście Lawrance zatrzymał się tutaj na noc lub dwie. Dziś to ruiny, na które składają się resztki ścian. Budynek tak naprawdę powstał w okresie funkcjonowania Cesarstwa Rzymskiego, ale magia filmu robi swoje.
O ile ruiny domu nie stanowią wyjątkowej atrakcji, o tyle obok znajdują się skałki, z których można podziwiać panoramę pustyni. Jednocześnie nie są specjalnie wymagające jeżeli chodzi o wspinaczkę, więc większość odwiedzających da z pewnością wspiąć się, bo naprawdę warto.
Te widoki są tak przepiękne, że człowiek czuje jakby przeniósł się do innego wymiaru. To jest coś magicznego, zwłaszcza w sytuacji gdy zwiedzających jest niewielu…
Przemieszczamy się dalej – jeden łuków skalnych na Wadi Rum:
UMM FRUTH ROCK ARCH
Zwieńczenie jednego z najpiękniejszych łuków – Umm Fruth Rock Arch – kończy się na wysokości kilkunastu metrów.
Czasami znajdziecie nazwę Umm Fruth Rock Bridge – będzie to oczywiście ten sam cud natury. Wspinaczka nie jest trudna, są wykute na części trasy pojedyncze stopnie w skale, a widoki równie piękne, co w przypadku chyba wszystkich skał na Wadi Rum.
Kolejny stop – to atrakcja zafundowana przez camp:
PUSTYNNY LUNCH
Szukamy z Nayefem odludnego miejsca – o co wbrew pozorom nietrudno na pustyni. Aczkolwiek jest to miejsce – obok Petry – najczęściej odwiedzane przez turystów, więc nie zawsze będziecie sami. Taki już urok globalizacji turystyki. Czasem jednak ten „egocentryzm podróżniczy” będzie zaspokojony. Dla takich chwil warto żyć i podróżować.
Obiad został wcześniej przygotowany, więc rozkładamy się w ustronnym miejscu. Rzeczywiście Nayef ma rację – nie widzieliśmy nikogo w pobliżu przez ten czas.
Kapsa to rodzaj maqlooby – jordańskie żarcie to, jak zresztą cała arabska kuchnia (może poza czystym mięsem) to moje odkrycie sprzed kilku lat. Mógłbym to jeść i jeść. Codziennie. W domu nie zawsze mi na to pozwalają, więc chociaż tutaj moje kulinarne upodobania miały swoje ujście.
Pomogłem Nayefowi wszystko ogarnąć – bo to jest też jedna z najcenniejszych rzeczy. Kilka dni na campie sprawiło, że traktujesz Beduinów, a oni Ciebie jak przyjaciela, albo wręcz rodzinę. O tym jeszcze wspomnę, ale wybrać camp ze wspaniałymi ludźmi to jeden z najważniejszych determinantów udanego pobytu.
Oczywiście znalazł się też czas na ćaj (beduińską herbatę) oraz shishę, bo o ile żarcie było wspaniałe, to shisha smakowała jeszcze lepiej! Pomyśl… pustynia, pustka, słońce i shisha. Jak dla mnie wystarczy do małej chwili szczęścia!
Po uczcie dla ciała, ruszamy w dalszą drogę szukać kolejnej uczty dla duszy. Niedaleko od miejsca naszej pustynnej biesiady znajduje się:
BURDAH ARCH BURDAH BRIDGE
…czyli ten najwyżej położony łuk skalny
Można się na niego wspiąć, droga zajmuje – jak mówi Nayef – około 3 godzin. Może następnym razem… Kusząca propozycja, ale mamy jeszcze kilka atrakcji łącznie z sunsetem na koniec dnia.
Kolejny przystanek, to:
MUSHROOM STONE
Wielka „pieczarka” na środku robi wrażenie i jest obowiązkowym punktem odwiedzin. Raczej jako ciekawostka – bardziej ujęły mnie inne miejsca. I te spektakularne, i te mniej spektakularne.
Chociaż… z perspektywy wygląda jakby ten kapelusz jakiś tytan celowo tam położył 😉
Pewnie słyszeliście o miejscu, gdzie kręcono sceny „Marsjanina” – to te fragmenty Wadi Rum, gdzie piasek przybiera czerwoną barwę. Kulminacją tego jest:
RED SAND DUNE
Niestety nie powiem Wam jak się zwą. Nie mają też tak grubych liści jak sukulenty. Swoją drogą – to nie jedyne zielone rośliny na Wadi Rum. Gdzieś w oddali majaczyły mi małe różowe kwiaty. A może była to fatamorgana? 😉
Przed zachodem słońca zaliczamy jeszcze:
UMM RASHID CANYON
Przed wejściem znajduje się głaz upamiętniający oczywiście pierwszego króla z dynastii Haszymidów – Abdullaha I. Rodzina królewska w Jordanii cieszy się większym poparciem i zainteresowaniem niż Windsorowie w GB!
Kiedy już nacieszyłem się pięknymi widokami w pełnym słońcu, pozostało już tylko pożegnać ten dzień
PUSTYNNYM ZACHODEM SŁOŃCA
W porze zimowej słońce nad Wadi Rum zachodzi około godziny 17.30-18.00. BTW – po zachodzie też jest pięknie – gwiaździste niebo nad pustynią przedłuża te wspaniałe dzienne chwile i widoki.
Koniec dnia o wieczorne życie na campie (będzie o tym w następnym odcinku), ale póki co jesteśmy w BAY SUNSET (nazwa własna;), gdzie spływają wszystkie jachty… sorry, raczej zjeżdżają wszystkie jeepy i pick-upy z żądnymi przeżycia tej wyjątkowej chwili, jaką jest pustynny sunset 😉
Jeszcze tylko nocna (po zmroku) jazda po pustyni na nasz camp. Atrakcja sama w sobie – foty się nie zachowały, a film nie nadaje się do wyświetlania przed 23.00 i lądujemy na krótki odpoczynek w namiocie, bo przecież na campie nie chadza się spać po zachodzie słońca 😉
Słowo na koniec – nie dajcie się wkręcić na 2, 3 4 godzinną wycieczkę po Wadi Rum. Jeśli przylecieliście do Jordanii, to Wadi Rum nie jest tylko jedną z atrakcji. To przepiękne i magiczne miejsce. Nawet jeden dzień na atrakcje tej pustyni to zbyt krótki czas. Jest jeszcze small arch, są miejsca plenerów filmowych najsłynniejszych produkcji i nie tylko.
Na tej pustyni nie chodzi o ilość zaliczonych atrakcji. Nie spieszcie się! Dajcie też jej czas na to aby odkryła przed Wami swoje najpiękniejsze strony, a wrócicie z pięknymi wspomnieniami.
To jeszcze nie koniec opowieści o Wadi Rum – jeszcze Was pomęczę w następnym odcinku 😉
INFORMACJE PRAKTYCZNE
- Jeśli chcecie zwiedzić Wadi Rum bez tłumów – nie wybierajcie na wycieczkę po pustyni takich dni jak piątek/sobota. Poza turystami z całego świata natkniecie się dodatkowo na turystów arabskiego pochodzenia, którzy chętnie odwiedzają Wadi Rum w swoje wolne dni.
- Link do mojego campu TAJ WADI RUM CAMP: http://facebook.com/naefalzawydh/ – zorganizują nie tylko nocleg, ale też pustynne toury!
- Co zabrać ze sobą na pustynię – zależy od pory roku – w tej zimowej obowiązywały: t-shirty, krótkie spodnie + bluza (temperatura w grudniu dochodziła do 23’C)
- Niestety 2 dni później załamanie pogody sprawiło, że dochodziło do ewakuacji turystów z pustyni (deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz – padało jak mi opowiadał Nayef – 48h!!!)
- Przy wielu atrakcjach (mushroom, łuki skalne, kaniony – znajdziecie namiastki sklepów i barów)
- Ciekawostka jest taka, że wszędzie tam mogliśmy kawy/herbaty skosztować za free.
- Zawsze jednak warto wziąć ze sobą oczywiście wodę! Wody na pustyni nigdy nie za wiele!