NOCLEG W RZYMIE

Zaczęło się od ucieczki od świąt. Rzym przywitał nas czerwonym dywanem. Na świąteczny pobyt w tym jakże pięknym mieście wybraliśmy hotel La casa di Amy położony przy via Principe Amadeo 85. Dobrze oceniony w googlach, cena adekwatna do założeń więc spróbowaliśmy.

Hotel wybrałem zgodnie z zasadą „bliskości”, a więc: dojazdu z lotniska (stazione Termini), dwóch rzymskich linii metra, w odległości spaceru od licznych atrakcji. Zresztą, to była trzecia w ciągu ostatnich lat wizyta w Romie, więc logistyka była już przetestowana.

Hotel ma teoretycznie przyznane trzy *** według włoskiej klasyfikacji, ale jest to bardziej guesthouse. Recepcja mieści się w typowym front-office, natomiast dostęp do pokoi hotelowych odbywa się poprzez sąsiadującą bramę. Zjawisko typowe dla wielu rzymskich „noclegowni”. Powitano nas bardzo serdecznie, a że byliśmy wcześniej niż rozpoczynała się doba hotelowa, to zaopiekowano się do tego czasu naszymi bagażami. Sam proces check-inu przebiegł szybko i sprawnie.

Pokój czyli La stanza

Wejście do części hotelowej prowadzi przez urokliwy dziedziniec kamienicy, w której mieszczą się również inne hotele i apartamenty.

Winda zawiezie Was na drugie piętro. Pokoje nie mają standardowego wyglądu hotelowej sieciówki, a każdy urządzono z dużą dozą indywidualności.

Część pokoi posiada niewielkie balkony. Łazienki również mają indywidualną aranżację.

W pakiecie otrzymujemy: ręczniki z codzienną wymianą, hotelowe kapcie, codzienne sprzątanie. Każdy pokój zaopatrzono w: lodówkę, wodę mineralną, czajnik z zestawem kawy i herbaty oraz… korkociąg do wina. Rzecz może błaha, ale w takim kraju jak Italia, czasem warto wypić wino w pokoju. Zwłaszcza gdy człowiek pada po całodziennych wędrówkach i już nie ma ochoty na pobliskie knajpy. Zapomniałbym jeszcze – taki drobny powitalny upominek jak… jabłka w pokoju.

Jakby tego było mało, w wigilię, czekała na nas po powrocie do pokoju niespodzianka! Butelka prosecco wraz z tradycyjną, włoską, bożonarodzeniową babką – super!

Taki niewielki, miły gest, a buduje obraz hotelu i co najważniejsze – zapada w pamięć. Gdy ktoś mnie po latach spyta – co takiego było pozytywnego w La Casa di Amy – powiem: wino i ciasto w wigilijny dzień 2018 roku.

Śniadanie czyli La colazione

Hotel to nie tylko miejsce do spania, ale też śniadania, które sobie cenię jako początek dnia. Co ciekawe – w domu często nie mam czasu ich zjeść, ale w trakcie wyjazdu – nie wyobrażam sobie bez nich dnia.

Każdy, kto miał okazję zwiedzać włoskie hotele, wie, że śniadanie niejednokrotnie ogranicza się do bieda-wersji. Po prostu rogalik + wafelek + kawa. Taki już mają swój styl i tradycję. Nie wszędzie zaczyna się dzień od das Wurst jak w Monachium! (czytaj: http://7mildalej.pl/nocleg-w-monachium-hotel-munich-city/).

W La Casa di Amy śniadanie to było królestwo Usmana – bardzo uczynnego chłopaka pochodzącego z Senegalu, a studiującego w Rzymie.

Nie było to może też śniadanie w stylu bałkańskim, gdzie jego obfitość zaspokaja całodzienne zapotrzebowanie na kalorie. Nie tylko turysty, ale też drwala. Tym niemniej było stosunkowo bogate: pieczywo, tosty, do wyboru: 3-4 wędliny, tyleż samo serów. Włoskich serów, pychotka! Warzywa i owoce, płatki i dżemy. Kawa z ekspresu, herbaty do wyboru, 2 rodzaje soków.

Sala śniadaniowa mieściła się w oddzielnej klatce tej samej kamienicy. Była to chyba jedna z niewielu niedogodności w tym bardzo przyjaznym gościom hotelu.

PODSUMOWANIE czyli ALLA FINE…

La Casa di Amy to raczej rodzaj guesthouse’a, czy też aparthotelu. Co go wyróżnia:

+ położenie (blisko stacji Termini oraz dwóch linii metra i rzymskich atrakcji

+ codzienne sprzątanie i czystość (zarówno pokoje, jak też łazienki)

+ obsługa – personel – niezwykle uczynny, uprzejmy i pomocny

+ stosunkowo niezłe śniadania

Co bym poprawił..?

– śniadania (poza tostami) brak ciepłych dań typu jajecznica, itp.

Generalnie gdybym miał ocenić w skali 0-5, to spokojnie można przyznać 4,5. Składają się na to nie tylko powyższe pozytywy, ale również atmosfera i drobne gesty. W momencie wymeldowania usłyszałem, że sympatyczni zarządzający kierują się dewizą: la nostra casa e la vostra casa, czyli: nasz dom jest waszym domem. Nic dodać, nic ująć. Jeśli ktoś chce znaleźć nocleg w Rzymie (a nie oczekuje standardu **** gwiazdek) – nie ma się co zastanawiać! La Casa di Amy wraz z jej gościnnością czeka!