OMAN – WSZYSTKO, CO WIDZIAŁEM I DLACZEGO WRÓCĘ

Wybrzeże Omanu – Qantab

Kilka dni w Omanie to zbyt krótki czas aby poznać piękno tego kraju. 1.000 km z Muscatu do Salalah już świadczy, że nie da się tego ogarnąć w kilka dni. Ponad 300.000 km2 – czyli kraj wielkości Polski. Oman to góry, morze, pustynia, historia. I oczywiście – słońce!

Gdy zwiedzaliśmy ten piękny zakątek świata na przełomie grudnia i stycznia – w dzień temperatura nie spadała poniżej 30’C. Nie dane nam było zobaczyć całego piękna Omanu, ale to co zobaczyliśmy zostaje w pamięci i zachęca do powrotu!

Oman praktycznie

W tym krótkim tekście postaram się skupić na tym, co było piękne, a Oman ma co zaoferować. Kilka praktycznych wskazówek i (obalonych) mitów na temat Omanu też się znajdzie. Dlaczego warto odwiedzić Oman? Trzy podstawowe powody, dla których chętnie zrobiłbym to raz jeszcze..? Proszę, o to one:

  • ludzie
  • kuchnia
  • przyroda

Kolejność całkowicie dowolna!

OMAN – RELIGIA I LUDZIE, ALBO LUDZIE I RELIGIA

Oman to kraj typowo arabski, gdzie religia odgrywa nadrzędną rolę w życiu nie tylko mieszkańców, ale też przyjeżdżających. Zasady koranu obowiązują nie tylko mieszkańców tego kraju, ale również turystów odwiedzających ten kraj. Każdy słyszał pewnie o głównych nurtach islamu takich jak – sunnizm czy szyizm. Oman to jednak ten mniej znany trzeci nurt. To właśnie tutaj olbrzymią większość tubylczej społeczności stanowią charydżyci. Uznają skrajny egalitaryzm, są fundamentalistami. Niegdyś właśnie spośród charydżytów rekrutowali się terroryści… szczególnie walczący z innymi muzułmanami. Dzisiaj ewoulowali w stronę bardziej liberalnej postawy, większość z nich to ibadyci, którzy są jedynymi – dosyć liberalnymi (w stosunku do swojego pierwowzoru) wyznawcami islamu

Meczet Al Zawawi (Muscat)

Jeśli panuje tam tak surowe prawo szariatu, to może nie jest to kraj dla turysty…? Nic bardziej mylnego! Owszem każdy z nas, odwiedzających powinien uszanować lokalne prawo i kulturę. Ale zapewniam, tak bezpiecznie jak w Omanie nie czułem się nawet w Dubaju.

Skoro jesteśmy przy religii, to nie sposób odwiedzić jednego z cudów tego kraju…

Wielki Meczet Sułtana Qaboosa

Wielki Meczet Sułtana Qaboosa

Sułtan Qaboos ibn Sa’id – dlaczego Omańczycy go uwielbiają?

Kim był sułtan Qaboos..? Objął rządy w 1970 roku odsuwając od władzy swojego ojca. Kraj, w którym powszechny był analfabetyzm, kraj, w którym było kilkadziesiąt kilometrów asfaltowych dróg. Szkolnictwo praktycznie nie istniało, służba zdrowia była na poziomie XIX wieku. Na 730 tysięcy obywateli (w 1970 r.) tego jednego z ówcześnie najbardziej autarkicznych krajów funkcjonowała jedna wyższa uczelnia i kilka szpitali! W ciągu 50 lat rządów sułtan Qaboos ibn Sa’id zmienił oblicze kraju w sposób nie tylko spektakularny, ale też systemowy. Powiedzmy, że dzisiaj PKB per capita Omanu przewyższa Polskę o kilkanaście tysięcy dolarów! Tak więc sułtan Qaboos pozostaje do dzisiaj władcą absolutnym, ale najbardziej nie tylko szanowanym i cieszącym się wielką estymą, ale wręcz uwielbianym przez mieszkańców Omanu. Nie dziwne – kraj przeskoczył ze średniowiecza do XX wieku w tempie ekspresowym!

Wracamy do Wielkiego Meczetu

Ale wróćmy do Meczetu… Wybudowany, jeszcze za życia uwielbianego Sułtana, w roku 2001 meczet został nazwany jego imieniem. Tak naprawdę to sułtan Qaboos podarował ten meczet swojemu narodowi. Zresztą nie tylko ten meczet – na terenie Omanu znajduje się kilka meczetów poświęconych pamięci Sułtana. Drugi znajdziecie na przykład w Salalah.

Ten meczet to piękno i prostota zarazem

Ten cud Omanu powstał na powierzchni 416.000 metrów kwadratowych. Obejmuje nie tylko budowlę, ale też teren przepięknego, zadbanego parku z palmami, kwiatami oraz fontannami.

Otoczenie meczetu również powala

Biel piaskowca indyjskiego doskonale wypolerowanego w słońcu wręcz oślepia. Meczet ukończony w 2001 roku jest największym oczywiście w Omanie, ale również jedną z największych świątyń islamskiego świata.

Dziedziniec meczetu wraz z najwyższym minaretem

Cztery minarety meczetu sułtana liczą sobie po ponad 40 metrów wysokości, ten piąty góruje nie tylko nad meczetem, ale też nad jego okolicą.

Uwielbiam zwiedzać meczety

…I wchodzimy do środka

W meczetach odnajduję idealne jak dla mnie połączenie prostoty z bogactwem. Chciałoby się powiedzieć – cytując klasyka: „złote a skromne”. Ich wyjątkowość polega w moim odczuciu na egalitaryźmie i równości człowieka z religią islamu. Surowość wnętrza przeplata się ornamentyką niespotykaną w innych religiach.

Wyobrażacie sobie dywan mający ponad 4.300 metrów kwadratowych? Nie musicie – wystarczy pojechać do Omanu i odwiedzić Muscat, a w nim meczet sułtana Qaboosa.

Ponad 4 lata zajęło tkanie tego pięknego dywanu

A pracowało przy nim, jak różne źródła podają od 400 to 600 irańskich tkaczek. Nie tylko dywan tam zachwyca. Jeśli uniesiecie głowę, ujrzycie przepiękne żyrandole rozświetlające salę modlitewną. 14-karatowe złoto oraz kryształki Svarowskiego – to ich główna materia.

Ten centralny ma ponad 8 metrów średnicy i waży kilka ton

O reszcie piękna tego meczetu niech mówią fotografie…

Kopuła centralna z największym żyrandolem, znowu – skromnie, acz pięknie
Zdobienia typowe dla islamskich świątyń
Witraże w sali modlitewnej
Mniejsza sala meczetu – skromna, acz piękna
Harmonia idei oraz architektury, czyli kwintesencja współżycia
Harmonia natury oraz architektury, czyli kwintesencja piękna

Oman – religia i ludzie w krajach arabskich są nierozerwalne. Kogo spotkasz w Omanie..? Wspaniałych ludzi. Co mnie zaskoczyło?

Jacy są więc ludzie, którzy stanowią jeden

Byłem w ostatnich latach chociażby w ZEA, Egipcie, Maroko, Jordanii (O Jordanii możecie poczytać choćby tutaj: WADI RUM – MAGICZNA PUSTYNIA) W Omanie spotkałem ludzi uśmiechniętych. Ludzi, którzy nie tylko bezinteresownie pomogą innym, ale również zrobią to z czystą przyjemnością.

Męczy Cię nachalność – tak wszechobecna w arabskim świecie? W Omanie tego nie doświadczyłem! Nawet na arabskich sukach klient traktowany był z szacunkiem. Nikt na siłę nie „wciska” niczego i nie wyciąga Ci ostatniego riala z portfela.

Mieszkaliśmy w hotelu, gdzie 90% gości było pochodzenia arabskiego, znaczna część pochodziła oczywiście z Omanu. Ciekawostką był fakt, że będąc w kraju, gdzie rządzi prawo szariatu i kobiety bez abaji nie uświadczysz, spotkaliśmy nawet pary trzymające się za ręce – tak! Nie przejęzyczyłem się! Mężczyźni czule opiekujący się swoimi rodzinami – na przykład dziećmi, tak aby kobiety mogły odpocząć od natłoku domowych obowiązków również nie należały do rzadkości.

Zapytacie o bezpieczeństwo? Odpowiem otwarcie – czuliśmy się bezpiecznie. Jeśli spotkaliśmy omańską policję, to tylko tych funkcjonariuszy, którzy nas serdecznie pozdrawiali. Niemożliwe? W Omanie chyba jednak jest standardem.

Jeśli zrozumiecie, że w Muscacie – stolicy Omanu (1,5 mln mieszkańców) – mieszka co najmniej 500 tysięcy imigrantów z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin oraz innych azjatyckich państw, to zrodzi się w Waszej głowie pytanie o wróci ponownie pytanie o stosunek do nich i bezpieczeństwo. Nic bardziej mylnego. Wśród imigrantów również czuliśmy się bezpiecznie! Również wracając przez zamieszkane przez nich dzielnice. O ludziach, których spotkaliśmy w Omanie mógłbym pisać tylko pozytywnie… I niech to przesłanie Wam towarzyszy w podróży do Omanu. Jeśli uszanujecie lokalsów z ich kulturą, życiem, zwyczajami oraz religią – odwdzięczą się z pewnością nienachalną gościnnością i uśmiechem.

OMAN – KUCHNIA

Jeśli ktoś podróżuje dla smaków i zapachów lokalnych kuchni, to z Omanu również wróci ze wspaniałymi wspomnieniami na podniebieniu. Z uwagi na wielonarodowość tego kraju – czytaj imigrantów budujących omański dream nie ma szans na pozostanie tylko w kręgu kuchni arabskiej.

I to jest właśnie piękne, a raczej należałoby powiedzieć – smaczne! Co jest największą wartością? Z pewnością – świeżość przygotowywanych potraw. Nawet w standardowym barze czeka się stosunkowo długo na zamówione danie. Odwiedziliśmy przez te dni co najmniej kilkanaście restauracji oraz barów. W każdym z nich nie było potraw gotowych. Nigdy nie były to dania odgrzewane. Świeżość i smak – z tego zapamiętam kulinaria Omanu.

Skosztowaliśmy nie tylko specjałów tradycyjnej kuchni arabskiej, ale również: jemeńskiej, hinduskiej, pakistańskiej, tureckiej, a nawet tajskiej.

Czy nie byłem zawiedziony, że tak mało było lokalnego jedzenia? Aby spróbować smaku Omanu, należy zrozumieć ten kraj. Multi-kulti w wydaniu omańskim to olbrzymi odsetek imigrantów głównie z Azji oraz Afryki, o czym wspomniałem wcześniej. Wielu z nich pracuje nie tylko w omańskim biznesie, ale również usługach, w tym oczywiście gastronomii. Wielu z nich związało się Omanem nie tylko chwilową pracą, ale również stałym zamieszkaniem i swoim biznesem.

Gdzie zjeść w Muscacie?

Pytanie trochę z gatunku retorycznych… Można czuć się wręcz przytłoczonym ilością knajpek, restauracji oraz barów. Obracałem się głównie w dzielnicy Al Khuwayr, zarówno south, jak też north, a także Qurum, czy Mutrah, czyli dzielnicy starego Muscatu.

Tak więc… macie ochotę na…

… kuchnię turecką..? – Polecam MERAJ RESTAURANT

A może typowo hinduskie danie – np. Malabar Chicken Biriyani…

U chłopaków w Tamam Resteurant – tam biriyani smakuje doskonale

Skoro już jesteśmy przy kuchni z półwyspu indyjskiego, to może coś z lokalnego street-foodu..? Wiem! Paratha – indyjski chlebki z mąki pełnoziarnistej, które są bazą do wszystkiego – polecam w wersji vege! Pychota! Zarówno w formie wrapu, jak też pizzy 🙂

Na parathę wpadnijcie koniecznie do sympatycznej kafejki PARATHA POINT AL KHUWAIR

Moźe jednak coś z morza..? W Mutrah – w okolicach dworca morskiego – rybę możemy polecić:)

Sympatyczna obsługa w GHAMDAN PALCE RESTAURANT – w pakiecie

Odwiedzając Nizwę warto posilić się u Hindusów w AJMAL RESTAURANT.

AJMAL w Nizwie oferuje królewską ucztę i można połączyć vege-fana z mięsożercą

Zaliczyliśmy również jeden z naszych dalekowschodnich klasyków – kuchnię tajską!

W PAD THAI RESTAURANT warto zamówić… Pad Thai… z seafoodem

Długo można by opowiadać o smakach Omanu. W hotelu, w którym mieliśmy szczęście mieszkać śniadania były wspaniałe. Różnorodne dania kuchni arabskiej oraz hidnuskiej przygotowywane w hotelowej kuchni również smakowały wybornie.

Niespodzianka na krańcu świata

Zwiedzając omańske „wadi” dopadł nas oczywiście głód po wielu godzinach wędrówki tymi przepięknymi kanionami. Bar przy Wadi al Shab wydał się nam… zbyt komercyjny. Poza tym ta kolejka wygłodniałych turystów! A przed nami były przecież kolejne „wadi”. W końcu trafiamy do małej arabskiej wioski 180 kilometrów od Muscatu. W niej mała kafejka, do której Europejczyk raczej by nie zawitał. Ale bardzo głodny Europejczyk nie ma wyjścia – musi ulec gastro-fraternizacji z lokalsami. Zamysł był prosty – w menu było coś na kształt wrapu – arabskiej pity, więc biorąc take-away po 5 minutach powinniśmy ruszać dalej z tym zawiniętym plackiem w drogę – zdążymy jeszcze zobaczyć jedno „wadi”!

Próżne jednak były nasze oczekiwania, pomysł był OK, realizacja nie wypaliła. Każdy plan ma jednak swój słaby punkt. Okazało się, że danie to jednak, tradycyjnie, przygotowywane jest oczywiście na zamówienie, wszystko świeże, wszystko dopiero krojone opiekane, itd., itp.

Na dodatek miły właściciel uraczył nas zestawem jak niżej! Dostaliśmy pokrojoną pitę na talerzu, z frytkami i warzywami (!). To wszystko owinięte folią – jak na take-away’a przystało 🙂 Może niekoniecznie komfortowo jada się taki zestaw za kierownicą, ale…

…było to… i piękne, i smaczne

Errata! Przepyszne świeżo wyciskane soki owocowe były w tym zestawie również i nie do końca w wersji kubka-niekapka 🙂

Tym niemniej – coś takiego człowieka pozytywnie rozwala. Takie historie się pamięta, one są po to, aby zwolnić, nie pędzić i docenić otaczający nas świat i ludzi.

Ile to kosztuje..?

Aha! Ceny posiłki w barach i restauracjach nie zrujnują budżetu, jest nawet tanio. Danie w najdroższej restauracji – tajskiej – kosztowało ok. 50 PLN z non-lako drinkiem za osobę. Nieźle da się zjeść w tej kwocie nawet za 2 osoby! Taki zestaw: biriyani + pasta + woda + 2x sok – u sympatycznych chłopaków tyle kosztuje!

Kuchnia w Omanie zaskakuje jest świeżo, jest też syto – porcje często – szczególnie w knajpkach arabskich, czy hinduskich są spore. Jedzenie jest przepyszne, dobrze przyprawione. Wszędzie na ogół pytają czy wolimy coś bardziej „hot”, czy coś bardziej „mild”. Jakby tego było mało, serwują obłędne świeżo wyciskane soki i drinki non-alko gdyż…

Alkohol w Omanie

…jest zakazany. Przynajmniej dla lokalsów. Cóż, prawo szariatu! W Muscacie znalazłem jeden sklep z alkoholem – o cenach nie wspomnę. Znajdziecie też w Omanie hotele, w których są kluby i alkohol jest dostępny – oczywiście tylko dla obcokrajowców. Nie korzystałem ani z lokalnych sklepów, ani z hotelowych klubów – nie miałem takiej potrzeby. Cena też nie zachęcała – w jednym z hoteli: 2x mohito, 2x long island, 4x małe piwo – 65,000 riali – czyli: ok. 680 PLN. Bez komentarza. (O rialach omańskich więcej przeczytacie w INFORMACJACH PRAKTYCZNYCH na końcu posta).

Owszem – dla spragnionych mocniejszych trunków są dwie możliwości:

  • można wwieźć w bagażu 2,0 litry alkoholu;
  • można zaopatrzyć się w duty-free shop na lotnisku – ceny też nie są najniższe, ale w stosunku do tego, co spotkacie po przekroczeniu granicy celnej z pewnością konkurencyjne.

Zamiast alkoholu proponuję skorzystać ze świeżo wyciskanych soków – są obłędne. Omańczycy robią je nie tylko w wyciskarkach wolnoobrotowych, ale niejednokrotnie widziałem ręczne wyciskarki, z których sok jest chyba najlepszy. Kolejna sprawa – cena – w restauracjach koszt takiego kielicha zaczyna się od 800 baisa, czyli 0,800 riala, co w przeliczeniu na PLN daje cenę ok. 8-9 PLN.

Każdy z nich smakuje wyśmienicie

Mały tip – pamiętajcie, że jesteście w kraju arabskim – tam wszystko „musi” być słodkie, więc poproście aby nie dosładzali (tak – dodają do nich cukier!) tych soków. Fruktoza w nich zawarta jest wystarczającą słodyczą.

Non-alko drinki często bywają również przesłodzone, pomimo że pięknie się prezentują, czasami nawet nieźle smakują, to ilość cukru serwowanego w tej szklance odpowiada pewnie butelce kultowego, brązowego napoju na literę „C”.

Warto skosztować, ale zdecydowanie nie mój „wytrawny” smak

Oman z pewnością jest krajem, do którego warto pojechać dla lokalnej kuchni. Ma ona smak wielu narodów i wielu kontynentów. Kuchnia – od smaków prostego street-foodu do wykwintnych dań z owoców morza – usatysfakcjonuje każde podniebienie.

OMAN – NATURA I PRZYRODA

Jak to było z tą triadą w podróży..? Ludzie, kuchnia i natura… Było o ludziach, było o kuchni w Omanie, czas na kolejne piękno tego arabskiego kraju. Oman to zarówno piękne góry, jak też wspaniałe wybrzeże Morza Arabskiego i Zatoki Omańskiej. W Omanie znajdziecie przepiękne plaże i turkusową wodę. Północ kraju to przecudne góry, południe to między innymi pustynia. Piękne klify kontrastują z piaszczystymi plażami.

Po kolei – niestety spędzony w Omanie czas nie pozwolił mi na zapoznanie się z całym pięknem tego arabskiego kraju. Ale kilka obrazów zostanie z pewnością w pamięci. Które? Z tym mam problem, więc poniżej subiektywna lista wspaniałości Omanu!

Wadi…

Wadi w języku arabskim to nic innego jak określenie na dolinę okresowo wysychającej rzeki. Z tym, że są wadi, które nigdy „nie widzą” wody, ale są też wadi, które nigdy nie są suche! Ot, taka zagadka natury i znaczenia słowa „wadi”! Oman słynie z takich właśnie malowniczo wijących się (suchych) rzek wśród pionowych ścian i urwisk.

Wadi ash Shab

Jedną z najsłynniejszych jest Wadi ash-Shab. Ta dolina jest mocno skomercjalizowana, aczkolwiek taka jest cena za piękno jakim Was otoczy. Ilość turystów odwiedzających ten cud natury sprawia, że momentami poczujecie się jak w korku na S-8 w Warszawie. Pieszy szlak zaczyna się w pobliżu wioski Tiwi trochę mitologicznie. Na dzień dobry, za 1,500 riala od osoby, niczym mityczny Charon przez Styx, przewodnik przewiezie Was przez rzekę…

…aby znaleźć się w innym świecie 😉
Zaczyna się niewinnie, acz zachęcająco

Kanion jest dość szeroki i nie licząc palącego słońca jest przyjemnie.

Kanion Wadi ash Shab

Prawdziwe swoje oblicze Wadi ash Shab pokazuje z każdym następnym krokiem.

Jeden z pierwszych basenów
Natura potrafi stworzyć piękno…,
zostaje w pamięci…
W przypadku głównych basenów…

…trudno mówić o intymności;) Tutaj nie da się odpocząć kontemplując wspaniałości natury. Od plaży w Jelitkowie różni się chyba tylko brakiem parawaningu.

Więc można odpocząć od zgiełku w drodze powrotnej – trzeba tylko w nią ruszyć przed innymi…

…do Wadi Tiwi – tam będzie spokojniej, ciszej i może równie pięknie.

Wadi Tiwi

Zaledwie kilka kilometrów od Wadi ash Shab, znajduje się Wadi Tiwi, która zwie się podobnie jak wioska leżąca na początku (lub końcu) tej doliny. Tym razem w głąb kanionu prowadzi droga, którą można pokonać jadąc samochodem. Po drodze miniecie wciśnięte w dno kanionu niewielkie zamieszkane wioski. Wadi Tiwi ma nieco inny charakter, jest szeroko, zamieszkujący dolinę ludzie nadają jej charakter sielskiego krajobrazu. Całość ma podobno ponad 35 km; pokonałem około 10 km i też ujrzałem piękno tych form natury wyrzeźbionych w zboczach otaczających gór.

Wadi Tiwi to jednak inny świat od tego, który prezentuje Wadi ash Shab
Dolina jest szeroka, przynajmniej w pierwszych kilometrach
Cisza i spokój – idealne miejsce, aby się zatrzymać
Takie jest właśnie Wadi Tiwi

Oman to góry

Skoro już widzieliśmy „wadi”, to czas na omańskie góry. To naprawdę może być jeden z powodów, dla którego warto przyjechać do Omanu. Góry w Omanie mają to do siebie, że są niezadeptane i dość „dziewicze”. Momentami można iść 2 godziny i nie spotkać nikogo – taki podróżniczy egoizm mi się wtedy włącza, czuję się jakby ten szlak należał do mnie. Cisza, spokój, piękno i surowość w jednym.

Wszystko, co zobaczycie w północnym Omanie zawdzięczamy kształtowaniu się lądu w poprzednich erach. Wypiętrzenie gór Al-Hajar (Al Hadżar) na Półwyspie Arabskim połączyło morze z górami dając w efekcie niezapomniane widoki. Dla uzmysłowienia wielkości tych gór przypomnę tylko, że najwyższy ich szczyt – Jabal Shams (Dżabal Szmas) przekracza wysokość 3.000 m.n.p.m.

Zwolennicy górskich wędrówek, szczególnie w piekącym słońcu, będą więc zauroczeni lokalnymi ścieżkami trekkingowymi.

Kontrast bieli arabskich miasteczek i surowości górskich szczytów to wspaniałe połączenie

O górach nie da się wiele napisać, gór trzeba doświadczyć. Wejście i zejście w tych słowach zawiera się trud, pot, czasem pokonanie własnych słabości. Nie musi to być Mount Everest, ani Kilimajaro – każde wejście, każdy szczyt to niezapomniane przeżycie.

Góry, słońce, niebo
To tylko niższe partie pasma Al Hajar
Tylko podziwiać pozostaje
Okno na świat 😉
Ciąg dalszy zachwytu
Ciąg dalszy zachwytu (ponownie)

Skoro jesteśmy już przy górach, to może kilka kadrów z miejsc, gdzie ląd łączy się z morzem..?

Wybrzeże – ostre klify i piaszczyste plaże

Północ Omanu nie jest jednorodna tam gdzie ląd styka się z morzem. Z jednej strony dzikość natury i jej piękno w poszarpanym, opadającymi do morza skałami, górskim wybrzeżu. Wybrzeżu, często niedostępnym od strony lądu, z drugiej strony natomiast puste plaże – ale jak to? Bez parawanów..? Oczywiście – piasczyste plaże w północnym Omanie mają tę przewagę, że chwilami (i miejscami) nie widzisz nikogo w zasięgu wzroku. Na początek, ta bardziej surowa forma, gdzie zbocza gór zanurzają się błękicie okalającym je morzu.

Od strony lądu wyglądu to niejednokrotnie tak…
Okolice Qantab
Widok z Qantab Heights na Qantab beach

Qantab to niewielkie miasteczko położone przy niewielkiej zatoce i piasczysto-żwirowej plaży. Niewiele tu (w samej miejscowości) do zwiedzania, ale okolice są idylliczne. Jak dobrze ponegocjujecie to za rejs łódką na podziwianie morskiego wybrzeża, ale czasem można też ustrzelić fotę delfinom, zapłacicie nie więcej niż 3,000 riale.

Klify w pobliżu Qantab

Nie tylko Qantab emanuje pięknem przyrody, takich miejsc w Omanie znajdziecie bez liku.

Okolice Jazirat as Suh

Ale wybrzeże Omanu to nie tylko klify i skały zatopione w morskiej toni.

Plaże!

Jeśli powiążesz ze sobą: brak tradycji opalania się i korzystania z kąpieli morskich w krajach arabskich z nienachalną (jeszcze) turystyką z Europy czy Ameryki, to otrzymasz właśnie takie obrazki jak niżej!

Muscat – to nie tylko piasczyste plaże
Muscat to również puste plaże!
Na falochronie też pustki – kilku hinduskich wędkarzy i mewy spotkaliśmy

Często w zasięgu wzroku nie było innych plażowiczów. Bywało, że brzegiem ktoś wędrował, czasami przejechało policyjne auto – za każdym razem policja pozdrawiała nas serdecznie i z uśmiechem.

Czasami, przed zachodem słońca można ujrzeć natomiast takie obrazki:

Nie tylko leniwym stępem przejeżdżali jeźdźcy na koniach, lokalsi grywali też w piłkę nożną
Sunsety też bywają romantyczne, zwłaszcza, gdy nikt inny ich nie zakłóca

Czy jest coś jeszcze wartego zobaczenia w północnym Omanie..? Dla chętnych – stare forty, których jest co niemiara. Najsłynniejszy z nich to Bahla Fort niedaleko Nizwy. Warto odwiedzić też Suhar – jedną z wcześniejszych stolic Omanu. Podobno właśnie tam urodził się Sindbad Żeglarz – tak twierdzą Omańczycy, każdy Irakijczyk natomiast powie, że pochodził z Baghdadu oczywiście ;)’

Lokalne souki

Polecam lokalne souki (souq), czyli arabskie bazary. Tętniące życiem, ale… na swój sposób spokojne. Tu nikt nie był nachalny. Zarówno w Mutrah, jak też w Nizwie handel polegał na dyskretnym zachwalaniu towaru, taka nienachalna zachęta. Ceny za omańskie rzemiosło również da się oczywiście negocjować, a nawet trzeba. Mały tip… – unikajcie tych ze sprzedawcami o hinduskim lub indochińskim pochodzeniu. Omańczycy są naprawdę ludźmi o wysokiej kulturze.

Lubię atmosferę lokalnych souków- tutaj: Mutrah
Żywnościowy souq w Nizwie

Bimmah Sinkhole

Jeśli dotrzecie do Wadi ash Shab albo Wadi Tiwi, to warto zatrzymać się w miejscu zwanym BIMMAH SINKHOLE. Geologicznie to lej krasowy powstały w miejscu dawnej jaskini, rekreacyjnie to dziura w ziemi z turkusową, słoną wodą. Wygląda trochę jakby spadł tutaj meteoryt, i takiej wersji trzymają się lokalsi nazywając to miejsce Hawaiyat Naim, czyli spadająca gwiazda.

Bimmah Sinkhole
Kilkadziesiąt stopni w dół i jesteśmy na dnie leja

Nizwa

Jadąc na zwiedzanie fortów można zatrzymać na kilka godzin w Nizwie. Do zwiedzania: stary fort, souk, można też znaleźć całkiem sympatyczne knajpki.

Starówka w Nizwie nie jest okazała, ale warto tam zawitać na spacer
Koty, jak to w arabskich krajach są wszędzie

Nizwa to przede wszystkim souk – jeden z większych w Omanie. Niektórzy twierdzą, że największy. Jednak największej atrakcji nie dane mi było doświadczyć. W każdy piątek odbywa się targ kóz. Warte zobaczenia, ale niestety Nizwę odwiedziłem w poniedziałek, więc musiałem zadowolić się kotami. W każdym razie też chodzi na czterech i zaczyna się na „k”.

Nizwa słynie z rękodzielnictwa i rzeczywiście dało się to odczuć na bazarze
Nizwa otoczona jest górami

Jadąc na południe z Mutrah trafimy do miasteczka Takia, a tam znajdziecie rezydencję sułtana Omanu, czyli:

Pałac Al-Alam

Dzisiaj pałac al-Alam (w języku arabskim oznacza flagę, sztandar) pełni rolę tylko reprezentacyjną. Czasami sułtan przyjmuje tutaj gości zagranicznych. Pałacu nie zwiedzimy; jest niedostępny dla odwiedzających.

Pałac Al-Alam
Forty w Omanie są wszędzie
Walijat Gate oraz Royal Court
Bramę pałacu zdobi nic innego jak naturalnie herb Omanu

JAK SIĘ JEŹDZI W OMANIE?

Oman to kraj wielkości Polski – wszystkie drogi zostały zbudowane praktycznie w ciągu ostatnich 50 lat. Wiele dróg łączących większe i mniejsze miasta mają charakter autostrad, a raczej – w europejskim spojrzeniu – dróg ekspresowych. Jeździ się po nich bardzo dobrze. Mam doświadczenia w poruszaniu się po kilku krajach arabskich takich, jak choćby Jordania oraz Maroko. Oman wygrywa pod wieloma względami.

Landszafty za szybą są wartością dodaną

Główne drogi – to na ogół bardzo dobra nawierzchnia. To również optymalny limit prędkości – 120 km/h. Stosunkowo niezłe oznakowanie, na wielu odcinkach da się jechać bez nawigacji. Pamiętam jak wiele lat temu znalazłem się w Belgii i zadziwił mnie fakt, iż… są oświetlone! Jak mawiają Anglicy w Omanie – „same here!” Z tym, że tak zdobionych latarni na belgijskich autostradach nie uświadczycie.

Tylko, że tak pięknie zdobione latarnie są tylko w Omanie!

Ale żeby nie było tak wesoło. Takiej sieci drogowych radarów nie widziałem nigdzie w świecie! Na 100 km autostrady naliczyłem ich – uwaga! – 30 sztuk! Stoją co 3-4 kilometry, Raz są to niepozorne słupki, cieńsze, grubsze, raz klasyka na patyku. Nie wszystkie są oczywiście „załadowane”, ale sama ich ilość robi takie wrażenie, że noga delikatnie obchodzi się z pedałem gazu. Kultura jazdy..? Da się wytrzymać, a raczej przejechać – nawet zaskakująco dobrze! Na co jeszcze uważać – spowalniacze, ułożone w poprzek jezdni nie zawsze są oznakowane.

Wypożyczenie auta w Omanie

jest bardzo proste! Czasem trzeba tylko odwiedzić kilka wypożyczalni. Taki… „rent-a-car souq” w Muscacie znajdziecie w dzielnicy Al Khuwair South. Praktycznie w każdej uliczce pomiędzy Sultan Qaboos street, a Dauhat Al Adab street znajdziecie ich kilka. Osobiście skorzystałem z wypożyczalni ALMUSAFER RENT A CAR. Niewielka lokalna z dobrymi warunkami oraz ceną. Nissan Sentra (automat z AC oczywiście) kosztował 11,000 OMR za dobę. Ubezpieczenie – kompletne AC. Bez depozytu na ewentualne mandaty ;). Zrobili tylko pre-autoryzację zwykłej karty debetowej. Opcja przedłużenia na kolejną dobę – gratis (płatne po powrocie). Przedłużyli zwrot auta o 4 godziny również bezkosztowo. Minus? Dzienny limit kilometrów – 200, tylko 200, a w Omanie jest gdzie jeździć. Nie żądali również międzynarodowego prawa jazdy, z czym się spotkałem w 2 innych wypożyczalniach.

Gdyby nie było warto skorzystać również z: ALTHABAT RENT-A-CAR, MIAC RENT-A-CAR. Dobre warunki mieli też w OCEAN MARK – wszędzie depozyt do 50,000 OMR. Jeśli chodzi o dobowe limity kilometrów to w Omanie dość powszechna praktyka.

Co jeszcze zachęca do wypożyczenia auta..? Jak to na półwyspie arabskim bywa – cena paliwa! 1 Litr benzyny kosztował 1,890-2,008 OMR, czyli około 2 PLN (dane za 12/2023-01/2024). Tak więc aby odkryć piękno Omanu koniecznie wypożyczcie auto!

OMAN – DLACZEGO TAM WRÓCĘ..?

Za krótko byłem, a z każdym dniem pobytu pragnąłem odkryć coś nowego. Odwiedziny jednego „wadi” wzbudzały chęć porównania z następnym „wadi”. Souk w Nizwie, souk w Mutrah, dobrze byłoby odwiedzić jeszcze jeden souk…

Oman jest „addict” – uzależnia. Wszystko co widziałem i przeżyłem było piękne. Auto warto wypożyczyć na cały pobyt i zwiedzać Oman na zasadzie road movie. Następnym razem tak będzie. Noclegi..? W małych nadmorskich hotelikach uroczo położonych przy brzegu morza. Na północ dojechałbym do Soharu, na południe w regiony: Al-Wusta i Dhofar.

W tamtych stronach koniecznie:

  • sanktuarium oryxów arabskich
  • noc pod gwiazdami na Wahiba Sands
  • Wubar – lost city
  • Ras al Jins – rezerwat żółwi

Ale najbardziej chyba mi zależy na wędrówce od Wadi Ghul przez Balkony Walk aż po podejście na Jabal Shams. To w końcu piękna trasa, piękny trekking, jeden z najgłębszych kanionów naszego świata i najwyższy szczyt Omanu.

Marzenia są po to, aby je spełniać. Wszystko więc jeszcze przede mną!

INFORMACJE PRAKTYCZNE

  • WIELKI MECZET SUŁTANA QABOOSA W MUSCACIE:
  • więcej o meczecie Sułatna Qaboosa w Muscacie: http://sultanqaboosgrandmosque.com
  • meczet czynny jest dla zwiedzających od soboty do czwartku od 8.00 do 11.00
  • obowiązuje oczywiście strój odpowiedni; możliwość, a praktycznie konieczność wypożyczenia abaji będzie kosztować 2,500 riala
  • WADI ASH SHAB:
  • do Wadi ash Shab dojedziecie z Muscatu drogą nr 17 – ok. 150 km pokonacie
  • koszt przepłynięcia łódką 1,000 riala od osoby
  • parking na miejscu jest co prawda bezpłatny, ale zatłoczony, więc proponuję parkować w pierwszym, lepszym wolnym miejscu
  • WYPOŻYCZENIE AUTA:
  • http://almusafer-rent-a-car.business.site
  • tel: +968 9804 6777
  • PIENIĄDZE I PŁATNOŚCI W OMANIE:
  • jak zauważyliście ceny w Omanie podawane są w trzech miejscach po przecinku, jeśli coś kosztuje 2,500 OMR, to znaczy, że kosztuje 2 riale 500 baisa, gdyż 1 Rial jest podzielony na 1000 baisa.
  • generalnie nie ma problemu z płatnościami kartowymi, ale warto wyposażyć się w gotówkę – zwłaszcza na prowincji. Kurs na jednej z kart wielowalutowych, z której korzystałem był bardzo korzystny – lepszy niż przy wymianie PLN w kantorze w Warszawie. Gotówki nie wypłacałem w Omanie, więc nie opiszę kosztów z tym związanych. Bankomaty w miastach znajdziecie bez problemu.
  • JAK DOJECHAĆ Z LOTNISKA DO MUSCATU:
  • opcja nr 1 – komunikacja miejska – przed halą przylotów znajdziecie przystanek, a tam za 1,000 ONR, czyli 10 PLN dostaniecie się do Muscatu
  • opcja nr 2 – taxi – koszt oczywiście negocjowalny – za 5,000 ONR, czyli 50 PLN zrobicie trip do dowolnego hotelu w Muscacie
  • warto ściąnąć aplikację na telefon: www.mwsalat.om – czytelna, pomocna i co więcej można płacić za podróż autobusem, a planer podróży wygląda jak niżej:
MWSALAT.OM – prosto i czytelnie

NEA KAMENI – SPACER PO WULKANIE

NEA KAMENI widziana z Thiry

Jeśli dotarłeś już na Santorini to nie ma opcji, aby nie dotrzeć na NEA KAMENI. Santoryn (Santorini) było niegdyś nie tylko okrągłą wyspą. Było przede wszystkim wyspą wulkaniczną, a w wyniku wielokrotnych erupcji wulkanu ukształtował się dzisiejszy jej charakter. Mamy więc takie wyspy jak: Santorini, Thirasia, Palia Kameni oraz Nea Kameni, gdzie możecie podziwiać jeden z trzynastu europejskich wulkanów, a jeśli odrzucić wulkany islandzkie oraz azorskie, to niewiele już zostanie… Tak naprawdę tylko Włochy z Etną, Vesuvio i Stromboli.

Wyprawa na Nea Kameni była częścią naszej podróży na Santorini, o czym możecie przeczytać tutaj: TOP FIVE SANTORINI

TROCHĘ HISTORII…

NEA KAMENI to najniższy wulkan Europy wznoszący się zaledwie na około 150-160 m nad poziom morza. Wulkaniczna wyspa nie jest zbyt okazała, jednakże warto znaleźć się tam choćby na chwilę. Obcowanie z czynnym wulkanem nie jest w Europie codziennością.

Cała kaldera obejmująca wyspy: Santorini, Thirasia, Nea Kameni, Palea Kameni oraz Aspronisi to teren również dzisiaj aktywny sejsmicznie. Wulkan rzeźbił ten fragment greckich Cyklad jeszcze w latach 50-tych XX wieku.

Dopływamy do NEA KAMENI

Różne źródła podają różne daty wyłonienia się NEA KAMENI z morza, ale pewne jest, że w po erupcji wulkanu w latach 1707-1711 zaistniała na dobre w krajobrazie południowych Cyklad. Chociaż… już Lucius Cassius Dio już w I wieku naszej ery wspominał o jej pojawieniu się. Aczkolwiek dzisiejsze badania wskazują jednoznacznie, iż była to PALEA KAMENI, która jest rzeczywiście starsza.

PALEA KAMENI widziana z wulkanu (NEA KAMENI)

Jako pierwszy, erupcje i pojawiające się na powierzchni morza wytwory działalności wielkiego podwodnego wulkanu, opisywał na przełomie starej i nowej ery grecki geograf Strabon. Już po jego śmierci miała miejsce pierwsza nowożytna erupcja. W latach 46-47 n.e. wyłoniła się z morza wyspa THIA, która po późniejszych erupcjach przybrała kształt dzisiejszej PALEA KAMENI. Późniejsze siedem erupcji w latach: 726, 1570-1573, 1707-1711, 1866-1870, 1925-1928, 1939-1941 oraz 1950 ukształtowany krajobraz dzisiejszej kaldery Santorini. Na jak długo..? Tego nie wie nikt! Wulkan, którego dziś serce, a raczej ognisko magmy bije około 4 kilometry pod powierzchnią morza wciąż pozostaje aktywny sejsmicznie.

WYCIECZKA NA WULKAN – OLD PORT (OLD HARBOUR)

Jak dostać się w najprostszy sposób na NEA KAMENI..? Wystarczy wykupić jeden z rejsów statkiem, by poczuć wszechogarniający zapach siarki i zobaczyć jego wyziewy. Opcji jest kilka – każda łączona z innymi atrakcjami kaldery. Za 20 EUR wybieramy opcję NEA + PALEA z hot springs.

Aby dostać się do Old Port, należy zejść lub zjechać z Thiry na wybrzeże. Spacer (w dół) zajmuje ok. 20 minut, ale nie skorzystaliśmy. Jako, że byliśmy już w tzw. niedoczasie skorzystaliśmy z jednej z szybszych opcji – kolejki gondolowej (cable car). I tutaj niespodzianka! Bilet kosztuje 6 EUR w jedną stronę, a nie da rady kupić od razu powrotnego, ani grupowego.

Gdyby ktoś wpadł na pomysł jazdy na osiołku – co zdecydowanie odradzam – cena jest taka sama jak za cable car, a zwierzak nie będzie się męczył. Zresztą, coraz mniej jest na szczęście osób, które korzystają z tej wątpliwej atrakcji.

Zjazd kolejką linową do starego portu w Thirze

Po 3 minutach i pokonaniu ponad 220 metrów różnicy poziomu dojeżdżamy do Starego Portu. Jak patrzę na te 580 schodów, które są do pokonania, to jest to „do zrobienia” zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. Kwestia czasu i chęci.

OLD PORT TO CISZA I SPOKÓJ…

Stary port zwany tutaj również z angielska Old Harbour to niewielkie nabrzeże wciśnięte w ponad 200-metrowy klif. Z jednej strony ma się wrażenie kameralności, z drugiej natomiast ogromu wiszącej skały nad niewielkim bulwarem pełniącym także rolę nabrzeża dla cumujących statków. To również doskonałe miejsce na relaks i odpoczynek od gwarnej Thiry. Ciszę zakłócają tylko okresowo pasażerowie odpływających na pobliskie wyspy lub inne miasta Santorini statków.

Cisza i spokój w Old Port Thira
Przystań w Thirze (old port)

Oprócz lokalnych „armatorów” znajdziecie tutaj kilka knajpek, w których można się posilić przed lub po rejsie. W zakamarkach wąskich uliczek odnaleźć można też niewielką knajpkę z mini galerią prowadzoną przez mieszkającą tu od 15 lat Polkę. Przed rejsem pzrygotowała nam przepyszne ciepłe bagietki.

Warto wstąpić w to miejsce – przeurocza właścicielka z Polski prowadzi ten przybytek od 15 lat

JESTEŚMY NA WULKANIE!

Po około 30 minutach rejsu dopływamy do NEA KAMENI! Witają nas czarne porowate skały. Wiele niewielkich fragmentów skały pływa w wodzie – to pumeks!

Za chwilę będziemy na wulkanie

Cumowanie, mamy 1,5h na zwiedzanie tej wulkanicznej wyspy, a więc έλα (Ela)! Cała wyspa to dzisiaj obszar parku geologicznego ze stacjami sejsmologicznymi. Cały spacer zajmie ok. 1,0-1,5h. Najpierw jeszcze bilet wstępu – z tego między innymi utrzymywane jest obserwatorium sejsmologiczne i prowadzone są badania wulkanu.

Rzut oka na zatokę gdzie przycumował nasz statek

NEA KAMENI – SPACER PO WULKANIE

Ostatni rzut oka na statek i ruszamy w górę. Elewacja to około 130, a długość wulkanicznego spaceru to ponad 2 km. Zaczynamy z przewodniczką, która prowadzi nas do pierwszego krateru zwanego Mikri Kameni. Mikri Kameni była pierwszą częścią zwanej dzisiaj Nea Kameni.

Mikri Kameni – pierwotny krater – pierwszy z pięciu

Tutaj otrzymujemy wskazówki oraz podstawowe informacje. Dalej musimy radzić sobie sami.

Najstarsza część wyspy – Mikri Kameni (1)
Najstarsza część wyspy – Mikri Kameni (2)

Przed nami jeszcze cztery kratery, które niewątpliwie są również warte wspinaczki.

Wspinaczka na wulkan
Po drodze na szczyt mijamy kolejny krater
W oddali Thirasia – mniejsza siostra Santorynu

Po kilometrowym marszu na szczyt głównych kraterów czeka nas niespodzianka – unoszące się opary siarki drażnią nozdrza, a wydobywający się z dwóch otworów dym uzmysławia gdzie się znaleźliśmy. Bywają dni, kiedy na wulkan nie można wejść – jest zbyt aktywny sejsmicznie.

Główny krater
Site D, czyli jeden z kraterów na szczycie wulkanu
Widok z Nea Kameni na stolicę Santorynu – Thirę

Najbardziej sejsmicznie aktywne miejsce wulkanu nie wygląda imponująco, ale zapewniam, że dymi, a siarką czuć na całej wyspie.

Jeden z czynnych wyziewów wulkanicznych
W oddali Ia (Oia)
Do zatoki wracamy inną drogą

Na wulkanie byliśmy w czerwcu 2021 roku. Temperatury dochodziły do 35 st. C. Na szczycie nie dało się odczuć bryzy od morza, było upalnie – warto pamiętać również o butelce wody. W tych warunkach przyda się z pewnością. Szlak nie jest oznakowany, ale wydeptany – zabłądzić się nie da 🙂 Ogólnie rzecz biorąc wizyta na Nea Kameni i spacer po wulkanie to jedna z tych rzeczy, które będąc na Santorini należałoby zrobić.

PALEA KAMENI – HOT SPRINGS

Gorące źródła na PALEA KAMENI to kolejny przystanek w naszym rejsie na wulkan. Zresztą, po godzinnym eksplorowaniu wulkanu o niczym innym człowiek nie marzy. Zanurzyć się w wodzie – nawet ciepłej jest przyjemnością samą w sobie.

Hot Springs na Palea Kameni to nic innego jak siarkowe źródła, jakich w przypadku tych wulkanicznych wysp jest sporo. To miejsce jest akurat zagospodarowane turystycznie, więc stanowi jedną z czynnych atrakcji.

Wszystkie statki płyną do hot springs na Palea Kameni 🙂

Przy samych wybrzeżach Nea Kameni, ztego co mówili lokalsi, też się znajdzie kilka takich gorących źródełek. Jeśli chodzi o ich umiejscowienie na skali „hot” jest znacznym naduzyciem. Owszem, jest cieplej, ale odczuwalnie to kilka stopni. Wydaje się, że możemy mówić o różnicy 5-6 st. C.

Przy brzegu znajduje się kaplica św. Mikołaja

Źródła siarkowe mają dobroczynny wpływ na skórę, więc poza schłodzeniem się najpierw w „zimnej” wodzie, mamy coś więcej dla ciała.

Całość tej imprezy wygląda mniej więcej następująco:

Statek przypływa do zatoki, tam skaczesz z pokładu do wody i następnie już samodzielnie płyniesz jak najdalej. Im większa zmiana koloru wody i większa woń siarki, tym robi się cieplej i zaczyna to przypominać zabiegi w sanatorium w Solcu Zdrój!

INFORMACJE PRAKTYCZNE

  • wykupienie standardowego rejsu na Nea Kameni to najlepszy i najtańszy sposób na zwinie wulkanu
  • ceny zaczynają się od 20 EUR za Nea Kameni + gorące źródła (hot springs) na Palea Kameni
  • cena cable car na trasie Thira – Old Port – 6 EUR OW (nie ma biletów RT)
  • można też łączyć zwiedzanie wulkanu z rejsem na Thirasię
  • większość rejsów startuje ze starego portu (Old Port) w Thirze, ale można też wypłynąć z Athinios Port, do którego przybijają promy i wycieczkowce
  • rejs wykupicie w hotelu lub w jednym z biur turystycznych – ceny wszędzie takie same; również ewentualny last minute w porcie też cenowo bez zmian
  • na najkrótszą opcję należy przeznaczyć około 3 godzin, jeśli dorzucimy do tego również zwiedzanie Thirasi, to czas wydłuży się do około 6-7 godzin
  • na wulkan najlepiej zaopatrzyć się w lekkie sportowe obuwie, choć „klapkarzy” nie brakuje nigdy
  • bilet wstępu – płatny na wyspie – 5 EUR (cash or card)
  • gorące źródła nie są tak gorące jak w reklamie – realnie różnica temperatury wody sięga około 5-7 st C

MANCHESTER WIDZIANY PRZEZ PRYZMAT ETIHAD STADIUM

Etihad Stadium – mekka fanów MC

Z Liverpoolu do Manchsteru jest zaledwie 30 mil, a podróż couchem zajmuje nie więcej niż 50-60 minut. Wszystko zależy od korków na łączącej oba miasta autostradzie M62. Autobus zatrzymuje się przy Chorlton Road – głównym dworcu autobusowym miasta (Manchester Couch Station). A Portland Street, w pobliżu której jest MCS to praktycznie centrum Manchesteru.

W październiku 2019 roku pogoda była typowo angielska w tej części wysp brytyjskich. Trochę chłodno, trochę deszczowo, ale bez zjawisk ekstremalnych. Podróż szybka i komfortowa i „lądujemy” w Manchesterze.

Jako, że post ten tworzę w styczniu 2021 roku, to pozwolę sobie na zadanie jednego pytania. Czy wiecie jakie jest jedno z miast partnerskich Manchesteru..? Tak, chodzi o Wuhan! 😉

MANCHESTER – TROCHĘ HISTORII

Manchester to jedno z najstarszych miast Anglii. Daleko mu co prawda do Colchester (założone w 77 roku n.e.), ale rok 1086 również robi wrażenie. Zwłaszcza, że pierwsze wzmianki o obozie/osadzie pochodzą z V wieku n.e. Manchester zwany był w Anglii miastem bawełny, a od XVIII wieku, w trakcie rewolucji przemysłowej, stał się jednym z symboli nie tylko Anglii, ale też zmieniającego się świata. Z najnowszej historii, którą znamy nie zapominajmy o tragedii, która wydarzyła się 22. maja 2017 roku – po koncercie Ariany Grande eksplodował ładunek wybuchowy. Zginęły 23 osoby, w tym 2 Polaków.

Poza historią, czy wiece, że:

  • w mieście przed swoją śmiercią koncertował Fryderyk Chopin,
  • Chetham’s Library to najstarsza w świecie anglosaskim biblioteka publiczna (XVII wiek),
  • Manchester to miasto, gdzie stworzono pierwszy komputer (1948 rok),
  • do Manchetseru prowadziła pierwsza linia kolejowa na świecie (z Liverpoolu w 1830 roku),
  • jeśli Europa miała swoje Waterloo, to Manchester miał swoje Peterloo (1819 rok),
  • to właśnie w Manchesterze ma swoją siedzibę najstarsza na Wyspach orkiestra symfoniczna (rok założenia – 1857!),
  • 25 laureatów nagrody Nobla edukowało się w Manchesterze, a konkretnie na University of Manchester,
  • o mieście partnerskim (było wyżej) po tych pięknych wspominkach nie już więcej nie wspomnę…

KRÓTKI SPACER, BO CZASU NIESTETY NIEWIELE

Wysiadając przy Portland Street znajdujemy się w centrum miasta. Jeśli w książkach z historii czytaliście o Manchesterze jako mieście przemysłowym, to już pierwszy look weryfikuje te wspomnienia. Jeszcze w latach 90-tych XX wieku zaczęła się transformacja miasta. Dzisiaj Manchester to miasto usług finansowych edukacji nastawione na komfort życia mieszkańców.

First look na Manchester
Statua Wellingtona przy Piccadilly / róg Portland st.

Na rogu Chatnam Street oraz Piccadilly znajduje się siedziba jednego z najstarszych manchesterskich banków – Union Bank of Manchester, który prowadził działalność od 1836 do 1940 roku.

Stara siedziba Union Bank of Manchester
Manchester – śródmieście

Przy Faulkner street znajdziecie symboliczny łuk chiński oznaczający wejście do chinatown. Podobno to drugie na Wyspach Brytyjskich chinatown pod względem wielkości. Dla mnie sprawiało wrażenie lekko wymarłego. Spokój i cisza to nie są wyznaczniki chinatown jakie znam. W dzielnicy znajdziecie oczywiście wszystko co chińskie – knajpki z jedzeniem, małe sklepiki i duże hurtownie.

Manchesterskie chinatown

Centrum miasta pełne jest postindustrialnych budynków z XIX oraz XX wieku. Typowa zabudowa dla wielu angielskich miast. Ma to swój niezaprzeczalny urok, a dodatkowo nadaje miastu specyficzną atmosferę.

(Post)industrialna zabudowa Manchesteru przypomina o jego przemysłowej historii
Urocze prawda..?
Manchester widziany zza okien coucha

Manchester to nie tylko stary postindustrializm w architekturze, ale też modernizm i nowoczesność. Niestety nie tym razem, gdyż cel wizyty był inny, ale z chęcią pochodziłbym jeszcze po tym 6. pod względem liczby mieszkańców mieście Wielkiej Brytanii.

6 GBP za dzień parkowania – taniej niż w PL!
Połączenie starego z nowym również wypada nieźle

THE OLD MONKEY – MANCHESTERSKI PUB ZALICZONY

The Old Monkey, można zjeść, ale można też wypić angielskie piwo

Skoro już zaliczyliśmy liverpoolskie puby, to należało również odwiedzić ten tradycyjny angielski przybytek również w Manchesterze. The Old Monkey jest właśnie takim miejscem. Z wystrojem, klimatem oraz klientelą.

Napijemy się do 22.00, ale zjemy tylko do 19.00, oczywiście zgodnie z pubową tradycją

Zamawiamy po pincie lokalnego beera z lekkimi zakąskami i tak spędzamy chwile popołudnia w Manchesterze.

Nie ma to jak piwo w pubie – szczególnie jeśli jest to Diamond Lager z beczki

Jakby nie było 5-procentowy Diamond Lager z własnego browaru Josepha Holta to jeden z najlepszych lagerów, jakie miałem w życiu spożywać. Dwukrotnie został uznano go za najlepszego lagera premium na świecie podczas International Brewing Awards – w latach 2013 oraz 2017.

Piwo w swojej barwie słomkowe, z lekką pianą, która jednakże utrzymuje się w szklance. W smaku orzeźwiające z lekką nutą owocową. Goryczka niewielka, acz wyczuwalna, ale dobrze skomponowana ze słodyczą. Dla mnie – 4,5/5 wśród lagerów.

MANCHESTER CITY – JEDNA Z DWÓCH PIŁKARSKICH HISTORII MIASTA

Welcome to Manchester City

Nie będzie w tym odrobiny przesady jeśli powiem, że Manchester to miasto piłki nożnej. Jest oczywiście muzeum poświęcone temu sportowi; przede wszystkim są jednak dwa legendarne kluby. Pomimo, że moje piłkarskie sympatie są od wielu lat umiejscowione są 35 mil stąd, to oczywiście nie odmówiłem sobie możliwości zwiedzenia tego miejsca.

Manchester City F.C. to odwieczny rywal dwa lata starszego Manchester United F.C. Jeśli jednak zauważymy, że korzenie tego pierwszego sięgają 1880 roku, a tego drugiego 1878 roku, to coż to jest wobec historii, jaką oba kluby zapisały w angielskiej piłce.

W swojej długiej historii the citizens zdobyli wiele tytułów, a magiczną liczbą pozostaje dla nich chyba „6”. 6x wygrali ligę, 6x zdobyli puchar ligi, 6x wygrali superpuchar. Największe sukcesy to oczywiście druga dekada XXI wieku. Niewątpliwe sukcesy zaczęły się, gdy w 2009 roku głównym sponsorem klubu zostały linie lotnicze Etihad Airways. Niezapominajmy też o latach 1968-1973, gdy klub również odnosił liczne sukcesy.

ZWIEDZANIE ETIHAD STADIUM

Bezsprzecznie przed wizytą w Manchesterze złożyliśmy order na zwiedzanie stadionu. Cała impreza trwa około 2-2,5h. Przewodnik oprowadza zwiedzających począwszy od klubowego sklepu, przez szatnie, odnowę biologiczną, tunel, trybuny, ławkę trenerską i loże prasowe, vipowskie oraz inne miejsca związane z historią klubu.

City Store – nieodłączny fragment każdego piłkarskiego biznesu

No to zaczynamy tour po Etihad Stadium!

City Square – tutaj można spotkać się ze swoimi idolami, ale również obejrzeć mecz na zewnątrz
Szatnia gości – pierwsza od prawej koszulka LFC – moja ulubiona
Sala treningowa
Jedno z najważniejszych pomieszczeń – szatnia gospodarzy
To również miejsce meczowych odpraw.
Tunel – ostanie chwilę przed wyjściem na murawę
Stąd już nie ma odwrotu 🙂
Tak to wygląda pomiędzy meczami
Utrzymanie murawy to zaawansowany przemysł
W głębi, nad tunelem, loże prasowe oraz vipowskie
Ławka trenerska/rezerwowych – dzisiaj jeden z tych „tronów” należy do Pepa Guardioli
Tak to widzą meczowi komentatorzy

Ostatni punkt wizyty to odwiedziny w press-room. Miejsce, gdzie odbywają się pomeczowe konferencje prasowe. A tam..? Niespodzianka! Jeśli ktoś jest ciekawy – jest tylko jeden sposób na sprawdzenie – odwiedzić Etihad Stadium.

MACHESTER – INFORMACJE PRAKTYCZNE

  • Aby dostać się z Liverpoolu do Manchesteru mamy dwie możliwości – bus or train. W związku z tym, że hotel mieliśmy przy dokach, to zdecydowaliśmy się na opcję autobusową.
  • Autobusy (couches) odjeżdżają z LIVERPOOL ONE – jednej z centralnych stacji autobusowych w centrum miasta. Wybraliśmy NATIONAL EXPRESS, a bilety (w tej samej cenie można nabyć zarówno w automatach, jak również kasach (drożej będzie u drivera w autobusie)
  • Druga opcja to pociąg z Lime Street w Liverpoolu do Oxford Road Station w Manchesterze.
  • Żeby dostać się na Etihad Stadium najlepiej wsiąść w kolejkę BLUE LINE – trasa z Piccadilly do mekki fanów MC zajmuje nie więcej niż 15 minut.
  • Opis szynowego transportu w Manchesterze znajdziecie tutaj: tfgm.com.
  • Cennik na transport publiczny w Mancheterze w październiku 2019 roku przedstawiał się następująco:
Cennik biletów komunikacji miejskiej w Manchesterze