LIVERPOOL – THE BEATLES, FOOTBALL… AND MORE!

Widok na Liverpool z Radio City Tower

Liverpool od lat był odkładanym wyjazdem. Nigdy nie po drodze, a przecież miłością do Beatlesów oraz LFC zapałałem, gdy miałem lat może 11-12… Miasto będące kolebką Beatlesów, footballu (Liverpool FC – o tym przeczytacie tutaj: ANFIELD ROAD: YOU’LL NEVER WALK ALONE! oraz Everton FC), portem macierzystym Titanica ma w sobie moc przyciągania. Tak też się stało, gdy w październiku 2019 roku wylądowałem na lotnisku imienia Johna Lennona. Lotnisko położone ok. 8 mil od centrum miasta jest dobrze skomunikowane. Po 35 minutach wysiadamy w pobliżu centrum handlowego John Lewis & Partners.

MIEJSCÓWKA – STAYCITY APARTHOTELS – LIVERPOOL WATERFRONT

Przez najbliższe cztery dni ten przyjemny aparthotel będzie naszą bazą wypadową na zwiedzanie miasta i okolic. W tym czasie zaliczymy też jednodniówkę w Manchesterze. Staycity Aparthotel przy Drury Ln to dobre miejsce – blisko stąd do doków (jedna z głównych atrakcji miasta), blisko do dworca autobusowego Liverpool One, niedaleko do stacji kolejowej Lime Street.

Staycity Aparthotel przy Drury Ln

Pokoje może nie są okazałe, jak na aparthotel, ale jest czysto, cicho i mają wszystko co potrzeba na kilka dni pobytu. Wielbiciele angielskich śniadań również będą usatysfakcjonowani. Obok znajdziecie minimarket spożywczy czynny do późnych godzin. Na szczególną pochwałę zasługuje personel – uprzejmy, miły i pomocny. Szybki check-in.

Pokój w Staycity Aparthotel

THE DOCKS

Pełna nazwa doków musi oczywiście mieć angielski patetyzm – Royal Albert Dock Liverpool. Co ciekawe, gdy tam byłem w 2019 roku były jednym z miejsc wpisanych na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Gdy piszę ten tekst – już ich tam nie znajdziecie. W 2021 roku miejsce to zostało usunięte – podobno zbyt wiele zmian i komercji. W ten sposób należałoby się zastanowić nad odpustową starówką w Krakowie czy Warszawie z parasolami sygnowanymi tanim browarem…

Miejsce z pewnością warte odwiedzin

Na mnie Doki zrobiły pozytywne wrażenie i stanowiły udane połączenie historii ze współczesnością.

Doki nie mają zatrważająco długiej historii – powstały w XiX wieku, gdy podróże morskie stały się nir tylko wielką przygodą, ale też sposobem na znalezienie nowego miejsca do życia i miejscem eksperymentu nowych technologii. Tam właśnie wypróbowano pierwsze hydrauliczne żurawie. W Anglii znano je pod „brandem” doków Alberta. Mąż królowej Wiktorii – Albert – dokonał uroczystego otwarcia ich w 1846 roku.

Dzisiaj znajdziecie tam kilka muzeów: Liverpoolu, morskie, the Beatles Story, hotele, knajpy… Ale miejsce z pewnością robi wrażenie. Dla mnie – jedno z miejsc, które do dziś wspominam.

Krowa rasy liverpoolskiej 🙂
Czasami znajdziecie jeszcze pozostałości po starych czasach…
Dla mnie doki wciąż piękne – ich zdjęcie z listy UNESCO nic nie zmieniło
Gdzieś w dali, za Mersey, widać New Brighton, a dalej już tylko Irlandia i Atlantyk

THE BEATLES

Nie da się ukryć, że Liverpool rozsławili również chłopcy, którzy stworzyli jeden z najważniejszych zespołów muzycznych wszechczasów. W południowych dzielnicach miasta istniała ówcześnie Quarry Bank High School. Tam wszystko się zaczęło, a skończyło… legendą!

Śladów pamięci po jednym z najbardziej znanych, jeśli nie najbardziej znanym zespole muzycznym świata zajdziecie w ich rodzinnym mieście wiele.

Poniższe foto pochodzi z okolic doków. Odlany z brązu pomnik muzyków pochodzi z okolic The Beatles Pier Head.

Jedno z miejsc upamiętniających The Beatles

Fani zespołu powinni oczywiście odwiedzić uliczkę Mathew street. Tam właśnie mieści się do dzisiaj klub, w którym, w 1960 roku zaczęła się kariera liverpoolskiej czwórki – czyli sławny The Cavern Pub. Zresztą cała uliczka, to komercyjne muzeum zespołu.

To bardziej oficjalne muzeum znaleźć można oczywiście w dokach.

Gdyby ktoś zapragnął udać się w podróż sentymentalną śladami piosenek beatlesów, to polecam Penny Lane w południowo wschodniej części miasta w pobliżu Sefton Park. Jeszcze dalej od centrum odnaleźć można bramę – pozostałość po sierocińcu (Strawberry field) przy Beaconsfield Road.

YOU’LLL NEVER WALK ALONE – THE LEGEND OF LIVERPOOL

Anfield Road – piłkarska duma miasta

Subiektywnie rzecz biorąc, z uwagi na wieloletnie uczucie jakim darzę klub z Anfield Road, to kilka emocjonalnych wpisów znajdziecie tutaj: ANFIELD ROAD: YOU’LL NEVER WALK ALONE!

!UWAGA! – ONLY FOR LFC FANS! a może nie tylko)…

A GDY JUŻ ZWIEDZICIE DOKI, ANFIELD ROAD ORAZ DOTKNIECIE HISTORII THE BEATLES…

…zawsze można spojrzeć na miasto z góry. Radio City Tower, znana też jako St. John’s Beacon.

Radio City Tower

Zawsze można zacząć zwiedzanie miasta od spojrzenia na nie z góry, zawsze można też spojrzeć z perspektywy już przedreptanej. RCTL ma 138 metrów wysokości i służy zarówno jako wieża rtv, jak również jako punkt widokowy. Zdjęcia są w wysokości 120 metrów, gdyż na takiej wysokości zawieszona jest platforma widokowa.

W oddali doki i port
Tym razem w oddali – zarówno LFC, jak też Everton
I całkiem bliskie okolicy wieży…

KATEDRA ANGLIKAŃSKA…

…to chyba jedno z najbardziej charakterystycznych i historycznych miejsc w mieście.

Kwintesencja neogotyku, prawda..?

9.000 metrów kwadratowych wybudowanych pomiędzy 1904, q 1924 rokiem – jak na katedrę stosunkowo niedługo. Ciekawostką jest fakt, że została zaprojektowana przez tego samego architekta, który stworzył słynną angielską, czerwoną budkę telefoniczną, czyli Gilesa Gilberta Scotta.

Wnętrze – klasyka neogotyku

Gdyby ktoś miał ochotę się wdrapać, to znajdzie się możliwość wejścia na wieżę. Oczywiście panorama miasta już w gratisie 😉

Katedra liverpoolska

LIVERPOOL MA TEŻ SWOJĄ CHINATOWN…

…do której jest zaledwie kilka minut spaceru z katedralnego wzgórza.

Każda szanująca się chińska dzielnica zaczyna się od… Chinatown Gate

Pamiętajcie, że to kolejna liverpoolska ciekawostka – jest to najstarsza dzielnica chińskiej diaspory w Europie. Jej początki sięgają 1834 roku.

A chińskie knajpy sięgają roku 1940
Miska (do) ryżu – wersja na bogato 😉

SZLAKIEM PUBÓW I NIE TYLKO

Będąc w Anglii nie sposób nie odwiedzić tego elementu angielskiej tradycji i kultury. Może zawnioskują o wpisanie ich na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO…? Skoro Belgia ma swoją kulturę piwną na tej liście, to może Wielka Brytania wpisze swoje puby. Tradycyjne puby ostatnimi czasy zanikają. Więc spieszmy się je odwiedzać.

Wnętrze jednego z liverpoolskich pubówCrafty Chandler
Crafty Chandler
The Slaughter House

Wielbiciele kotów znajdą natomiast swoją cat-caffe przy Bolt street.

Niestety nie skorzystaliśmy, była przerwa 🙁

Odwiedziliśmy takie przybytki w Warszawie, Bratysławie, Berlinie. To wspaniała idea, którą również znajdziecie w Liverpoolu.

Liverpool to również miasto street artu.

Uwielbiam street art

A gdyby ktoś chciał podziwiać majestat brytyjskiej architektury, to powinien udać się w okolice Waterfront. Czy jest bardziej charakterystyczny dla potęgi miasta i Anglii budynek niż Royal Liver Building..? Powstał na początku XX wieku i miał być ekspresją angielskiej dumy i wielkości.

Był to też – kolejna ciekawostka – pierwszy angielski wieżowiec – 13 pięter, 51 metrów wysokości.

Kwintesencja imperium w architekturze – Royal Liver Building

Zresztą Waterfront jest pełen tego typu zabudowy.

Pier Head z jego charakterystyczną zabudową
Nie tylko The Beatles, Billy Fury też doczekał się upamiętnienia w Dokach

SŁOWO NA ZAKOŃCZENIE

Kilka październikowych dni w Liverpoolu oraz Manchesterze dało mi inspirację dla przemyśleń, iż było to zetknięcie się historią jednych z najważniejszych miast dla Europy. I nie ma w tym absolutnie przesady. Liverpool to przede wszystkim port, który w XVII-XIX wieku, a nawet początkach XX wieku był jednym z najważniejszych miast świata. Tutaj zaczął się handel z Ameryką Północną, stąd (mało chlubna karta historii) wypłynęło w dalszą podróż 3 miliony niewolników.

W mieście zaczęła się też historia The Beatles – o tym, co znaczą dla świata muzyki rozpisywać nie trzeba.

Liverpool był portem macierzystym Titanica, Liverpool był połączony z Manchesterem pierwszą linią kolejową na świecie. Manchester to miasto noblistów, miasto pierwszego komputera, miasto rewolucji przemysłowej.

Każde miejsce na świecie ma swój urok i historię, ma też Liverpool.

Aha, jeszcze jedno. Miasto wiatru i deszczu potraktowało nas wyjątkowo pogodnie! Z pięciu październikowych dni przynajmniej 3,5 było suchych i bezwietrznych!

LIVERPOOL – INFORMACJE PRAKTYCZNE

  • Port lotniczy znajduje się około 10 km na południe od miasta; dojazd do centrum miasta bezpośredni – autobus.
  • Z Liverpoolu do Manchesteru można dostać się na dwa sposoby: autobusem z THE BUS & COACH STATION LIVERPOOL lub pociągiem z LIVERPOOL LIME STREET STATION – czas i koszt przejazdu podobny
  • przy Anfield Road zatrzymują się autobusy nr 17, 26 oraz 501
  • zatrzymaliśmy się w WATERFRONT STAYCITY APARTHOTEL – http://www.staycity.com

MANCHESTER WIDZIANY PRZEZ PRYZMAT ETIHAD STADIUM

Etihad Stadium – mekka fanów MC

Z Liverpoolu do Manchsteru jest zaledwie 30 mil, a podróż couchem zajmuje nie więcej niż 50-60 minut. Wszystko zależy od korków na łączącej oba miasta autostradzie M62. Autobus zatrzymuje się przy Chorlton Road – głównym dworcu autobusowym miasta (Manchester Couch Station). A Portland Street, w pobliżu której jest MCS to praktycznie centrum Manchesteru.

W październiku 2019 roku pogoda była typowo angielska w tej części wysp brytyjskich. Trochę chłodno, trochę deszczowo, ale bez zjawisk ekstremalnych. Podróż szybka i komfortowa i „lądujemy” w Manchesterze.

Jako, że post ten tworzę w styczniu 2021 roku, to pozwolę sobie na zadanie jednego pytania. Czy wiecie jakie jest jedno z miast partnerskich Manchesteru..? Tak, chodzi o Wuhan! 😉

MANCHESTER – TROCHĘ HISTORII

Manchester to jedno z najstarszych miast Anglii. Daleko mu co prawda do Colchester (założone w 77 roku n.e.), ale rok 1086 również robi wrażenie. Zwłaszcza, że pierwsze wzmianki o obozie/osadzie pochodzą z V wieku n.e. Manchester zwany był w Anglii miastem bawełny, a od XVIII wieku, w trakcie rewolucji przemysłowej, stał się jednym z symboli nie tylko Anglii, ale też zmieniającego się świata. Z najnowszej historii, którą znamy nie zapominajmy o tragedii, która wydarzyła się 22. maja 2017 roku – po koncercie Ariany Grande eksplodował ładunek wybuchowy. Zginęły 23 osoby, w tym 2 Polaków.

Poza historią, czy wiece, że:

  • w mieście przed swoją śmiercią koncertował Fryderyk Chopin,
  • Chetham’s Library to najstarsza w świecie anglosaskim biblioteka publiczna (XVII wiek),
  • Manchester to miasto, gdzie stworzono pierwszy komputer (1948 rok),
  • do Manchetseru prowadziła pierwsza linia kolejowa na świecie (z Liverpoolu w 1830 roku),
  • jeśli Europa miała swoje Waterloo, to Manchester miał swoje Peterloo (1819 rok),
  • to właśnie w Manchesterze ma swoją siedzibę najstarsza na Wyspach orkiestra symfoniczna (rok założenia – 1857!),
  • 25 laureatów nagrody Nobla edukowało się w Manchesterze, a konkretnie na University of Manchester,
  • o mieście partnerskim (było wyżej) po tych pięknych wspominkach nie już więcej nie wspomnę…

KRÓTKI SPACER, BO CZASU NIESTETY NIEWIELE

Wysiadając przy Portland Street znajdujemy się w centrum miasta. Jeśli w książkach z historii czytaliście o Manchesterze jako mieście przemysłowym, to już pierwszy look weryfikuje te wspomnienia. Jeszcze w latach 90-tych XX wieku zaczęła się transformacja miasta. Dzisiaj Manchester to miasto usług finansowych edukacji nastawione na komfort życia mieszkańców.

First look na Manchester
Statua Wellingtona przy Piccadilly / róg Portland st.

Na rogu Chatnam Street oraz Piccadilly znajduje się siedziba jednego z najstarszych manchesterskich banków – Union Bank of Manchester, który prowadził działalność od 1836 do 1940 roku.

Stara siedziba Union Bank of Manchester
Manchester – śródmieście

Przy Faulkner street znajdziecie symboliczny łuk chiński oznaczający wejście do chinatown. Podobno to drugie na Wyspach Brytyjskich chinatown pod względem wielkości. Dla mnie sprawiało wrażenie lekko wymarłego. Spokój i cisza to nie są wyznaczniki chinatown jakie znam. W dzielnicy znajdziecie oczywiście wszystko co chińskie – knajpki z jedzeniem, małe sklepiki i duże hurtownie.

Manchesterskie chinatown

Centrum miasta pełne jest postindustrialnych budynków z XIX oraz XX wieku. Typowa zabudowa dla wielu angielskich miast. Ma to swój niezaprzeczalny urok, a dodatkowo nadaje miastu specyficzną atmosferę.

(Post)industrialna zabudowa Manchesteru przypomina o jego przemysłowej historii
Urocze prawda..?
Manchester widziany zza okien coucha

Manchester to nie tylko stary postindustrializm w architekturze, ale też modernizm i nowoczesność. Niestety nie tym razem, gdyż cel wizyty był inny, ale z chęcią pochodziłbym jeszcze po tym 6. pod względem liczby mieszkańców mieście Wielkiej Brytanii.

6 GBP za dzień parkowania – taniej niż w PL!
Połączenie starego z nowym również wypada nieźle

THE OLD MONKEY – MANCHESTERSKI PUB ZALICZONY

The Old Monkey, można zjeść, ale można też wypić angielskie piwo

Skoro już zaliczyliśmy liverpoolskie puby, to należało również odwiedzić ten tradycyjny angielski przybytek również w Manchesterze. The Old Monkey jest właśnie takim miejscem. Z wystrojem, klimatem oraz klientelą.

Napijemy się do 22.00, ale zjemy tylko do 19.00, oczywiście zgodnie z pubową tradycją

Zamawiamy po pincie lokalnego beera z lekkimi zakąskami i tak spędzamy chwile popołudnia w Manchesterze.

Nie ma to jak piwo w pubie – szczególnie jeśli jest to Diamond Lager z beczki

Jakby nie było 5-procentowy Diamond Lager z własnego browaru Josepha Holta to jeden z najlepszych lagerów, jakie miałem w życiu spożywać. Dwukrotnie został uznano go za najlepszego lagera premium na świecie podczas International Brewing Awards – w latach 2013 oraz 2017.

Piwo w swojej barwie słomkowe, z lekką pianą, która jednakże utrzymuje się w szklance. W smaku orzeźwiające z lekką nutą owocową. Goryczka niewielka, acz wyczuwalna, ale dobrze skomponowana ze słodyczą. Dla mnie – 4,5/5 wśród lagerów.

MANCHESTER CITY – JEDNA Z DWÓCH PIŁKARSKICH HISTORII MIASTA

Welcome to Manchester City

Nie będzie w tym odrobiny przesady jeśli powiem, że Manchester to miasto piłki nożnej. Jest oczywiście muzeum poświęcone temu sportowi; przede wszystkim są jednak dwa legendarne kluby. Pomimo, że moje piłkarskie sympatie są od wielu lat umiejscowione są 35 mil stąd, to oczywiście nie odmówiłem sobie możliwości zwiedzenia tego miejsca.

Manchester City F.C. to odwieczny rywal dwa lata starszego Manchester United F.C. Jeśli jednak zauważymy, że korzenie tego pierwszego sięgają 1880 roku, a tego drugiego 1878 roku, to coż to jest wobec historii, jaką oba kluby zapisały w angielskiej piłce.

W swojej długiej historii the citizens zdobyli wiele tytułów, a magiczną liczbą pozostaje dla nich chyba „6”. 6x wygrali ligę, 6x zdobyli puchar ligi, 6x wygrali superpuchar. Największe sukcesy to oczywiście druga dekada XXI wieku. Niewątpliwe sukcesy zaczęły się, gdy w 2009 roku głównym sponsorem klubu zostały linie lotnicze Etihad Airways. Niezapominajmy też o latach 1968-1973, gdy klub również odnosił liczne sukcesy.

ZWIEDZANIE ETIHAD STADIUM

Bezsprzecznie przed wizytą w Manchesterze złożyliśmy order na zwiedzanie stadionu. Cała impreza trwa około 2-2,5h. Przewodnik oprowadza zwiedzających począwszy od klubowego sklepu, przez szatnie, odnowę biologiczną, tunel, trybuny, ławkę trenerską i loże prasowe, vipowskie oraz inne miejsca związane z historią klubu.

City Store – nieodłączny fragment każdego piłkarskiego biznesu

No to zaczynamy tour po Etihad Stadium!

City Square – tutaj można spotkać się ze swoimi idolami, ale również obejrzeć mecz na zewnątrz
Szatnia gości – pierwsza od prawej koszulka LFC – moja ulubiona
Sala treningowa
Jedno z najważniejszych pomieszczeń – szatnia gospodarzy
To również miejsce meczowych odpraw.
Tunel – ostanie chwilę przed wyjściem na murawę
Stąd już nie ma odwrotu 🙂
Tak to wygląda pomiędzy meczami
Utrzymanie murawy to zaawansowany przemysł
W głębi, nad tunelem, loże prasowe oraz vipowskie
Ławka trenerska/rezerwowych – dzisiaj jeden z tych „tronów” należy do Pepa Guardioli
Tak to widzą meczowi komentatorzy

Ostatni punkt wizyty to odwiedziny w press-room. Miejsce, gdzie odbywają się pomeczowe konferencje prasowe. A tam..? Niespodzianka! Jeśli ktoś jest ciekawy – jest tylko jeden sposób na sprawdzenie – odwiedzić Etihad Stadium.

MACHESTER – INFORMACJE PRAKTYCZNE

  • Aby dostać się z Liverpoolu do Manchesteru mamy dwie możliwości – bus or train. W związku z tym, że hotel mieliśmy przy dokach, to zdecydowaliśmy się na opcję autobusową.
  • Autobusy (couches) odjeżdżają z LIVERPOOL ONE – jednej z centralnych stacji autobusowych w centrum miasta. Wybraliśmy NATIONAL EXPRESS, a bilety (w tej samej cenie można nabyć zarówno w automatach, jak również kasach (drożej będzie u drivera w autobusie)
  • Druga opcja to pociąg z Lime Street w Liverpoolu do Oxford Road Station w Manchesterze.
  • Żeby dostać się na Etihad Stadium najlepiej wsiąść w kolejkę BLUE LINE – trasa z Piccadilly do mekki fanów MC zajmuje nie więcej niż 15 minut.
  • Opis szynowego transportu w Manchesterze znajdziecie tutaj: tfgm.com.
  • Cennik na transport publiczny w Mancheterze w październiku 2019 roku przedstawiał się następująco:
Cennik biletów komunikacji miejskiej w Manchesterze

JEDNODNIÓWKA W GIBRALTARZE

Półwysep Iberyjski ma to szczęście, że znajdziecie na nim dwa skrajne europejskie przylądki: Cabo da Roca w Portugalii oraz Marroquí w hiszpańskiej Tarifie. Ten pierwszy stanowi najdalej wysunięty na zachód skrawek kontynentalnej Europy. Ten drugi – południowej. Ale znajdziecie też Gibraltar ze swoim Upper Rock. Jest to drugi najbardziej na południe wysunięty punkt kontynentu.

Sierpień 2008 roku – Andaluzja. Nie ma opcji – jeden dzień trzeba poświęcić na Gibraltar. Na Upper Rock wybraliśmy się samochodem z Marbelli. Odległość to ok. 80 km, a poruszaliśmy się autovią (A-7) – bezpłatna i ma lepsze widoki niż biegnąca równolegle autostrada AP-7. Szybki dojazd do La Línea de la Concepción i… korek na granicy. Tutaj zawsze jest korek na granicy, a jego długość zależy między innymi od stanu stosunków pomiędzy Wielką Brytanią a Hiszpanią, czytaj: utrudniania sobie życia. Przypomnę, że jest to zamorskie terytorium brytyjskie, do którego prawa rości sobie Hiszpania. Jeszcze wcześniej – w VIII wieku przez Gibraltar Berberowie próbowali zawładnąć półwyspem iberyjskim. Są też polskie akcenty w historii tej ziemi, ale o tym później.

Tak czy inaczej, korki są zawsze, a wjeżdżając należy pamiętać, że już daleko przed granicą jest dobrze oznakowany pas do skrętu na przejście – proponuję nim jechać, korka nie da się objechać – są betonowe zasieki.

Granicę przekracza się na pasie startowym lotniska w Gibraltarze. Po przejściu procedury kontroli (na ogół szybko i sprawnie, chyba, że ES i GB są w stanie „wojny”) wjeżdżacie do Gibraltaru Winston Churchill Avenue i… dalej jedziecie prawym pasem mimo, że to jakby nie patrzeć, Wielka Brytania. Ale gdy spojrzycie za okno, stwierdzicie, że to taka mała Anglia, tylko położona w fajnym klimacie, bez depresyjnej pogody.

Miasto położone u stóp skały gibraltarskiej nie jest zbyt przyjazne dla samochodów, wąsko, brak miejsc do parkowania, a jeśli już to coężko płatne. Na poniższym foto dostrzeżecie polską flagę – konsulat RP; w roku 2008 jeszcze funkcjonował polski konsulat; dzisiaj funkcjonuje tylko konsul honorowy RP.

Podstawową atrakcją Gibraltaru jest oczywiście UPPER ROCK (skała gibraltarska). Dostać się na nią można na dwa sposoby: wjazd samochodem lub kolejką linową (cable car). Pierwszy sposób wiąże się z koniecznością zaparkowania auta, opłatą za wjazd oraz korkiem i czasem ekstremalnymi przeżyciami. Stromo, wąsko, ciasno (miałem sytucję, że auto na holenderskich numerach postanowiło na tej drodze zawrócić… masakra).

Drugiego sposobu nie próbowałem. Ale z podróżniczego obowiązku wspomnę, że parkujecie w mieście w pobliżu Cable Car, idziecie do kolejki linowej, kupujecie bilet i do góry.

Jest też trzeci sposób – pieszo, ale też nie próbowałem.

Skała, zwana też przez lokalsów „White Rock”, ponad 400 m wystająca nad poziom morza, to wspaniały punkt widokowy na całą okolicę.

Życie w Gibraltarze jest droższe niż w La Linea, więc sporo osób mieszka po stronie hiszpańskiej i idzie/jedzie do Gibraltaru tylko do pracy (o tamtejszym życiu opowiadał  chłopak z Polski, który pracował jako kelner w jednej z knajpek przy marinie).

Jeśli już wjedziecie na Upper Rock to trzeba zobaczyć tunele w skale (WORLD WAR II TUNNELS). Jest to system wykutych w skale tuneli, znanych częściowo jeszcze z wcześniejszych wieków. Właśnie tam znajdziecie jeden z polskich akcentów. Jak wiadomo, 4. lipca 1943 roku z tego lotniska wystartował brytyjski Liberator z generałem Władysławem Sikorskim na pokładze, który runął do morza po 16 sekunadach lotu. Świadkiem był operator radiostacji, który obsługiwał sprzęt właśnie w tych tunelach.

Dzisiaj jest tam swoista ekspozycja/muzeum ukazująca wojskowe i wojenne dzieje tego przylądka. Wstęp płatny na górze lub z rozbudowanym passem cable car.

Magoty gibraltarskie

Gdybym był wyluzowanym guberanatorem tego terytorium, to rozpisałbym referendum na flagę Gibraltaru – zamiast „twierdzy z kluczem” zaproponowałbym „małpę z portfelem”.

Magoty (z rodziny makaków berberyjskich) pojawiły tam się prawdopodobnie ok. VII-VIII wieku przywiezione przez Maurów jako zwierzątka domowe. Później uciekły z domów, zamieszkały i rozmnażały się na skale, stając się nieoficjalnym symbolem Gibraltaru. Dzisiaj są pod opieką władz gibraltarskich. Do lat 90-tych XX wieku znajdowały się pod opieką i niejako na stanie miejscowej bazy RAF, gdzie opiekował się nimi wyznaczony oficer (!) a leczone były w wojskowym szpitalu. Ich populacja zmalała do kilku osobników w czasie II wojny światowej, ale sam Winston Churchill nakazał pilne odtworzenie populacji (nie dziwię mu się  – legenda głosi, że jak odejdzie ostatnia małpa, Brytyjczycy odejdą z Gibraltaru. Hiszpańscy historycy o magotach pisali: „Ani najazd Maurów, ani Hiszpanów czy Anglików, ani kule czy kartacze nie potrafiły ich zniszczyć” – i coś w tym jest…

Gdybym był złośliwym Hispzanem i miałbym za adwersarza konserwatywnego Anglika, powiedziałbym mu, że: MAGOTY BYŁY TU PRZED ANGLIKAMI, ZANIM OTRZYMALI TE ZIEMIE W 1713 ROKU.

Oczywiście magoty stały się tak „płochliwe”, że nie ma dnia, aby nie zrobiły jakiegoś numeru turystom. Sam też to przeżyłem. Na marginesie powiem, że makaki choć stanowią atrakcję dla turystów, a szczególnie dzieci, to nigdy nie zdarzyło mi się widzieć sytuacji, w której te zwierzęta byłyby dręczone przez odwiedzających Upper Rock.

Trzeci pobyt na skale; wjechałem samochodem ostrzegając współtowarzyszy podróży (nauczony już, nie jak typowy Polak, bo doświadczeniem nie swoim, a innych turystów):

„Z samochodu wychodzimy szybko, cenne rzeczy zabieramy albo chowany, okna zamknięte, drzwi za sobą też.! Zanim małpy nas okradną”.

Zanim jednak wszyscy (było nas w vanie 6 osób) wyszli, a wychodzili jak przysłowiowi pracowici Kubańczycy w czasie sjesty, to małpa z aparatem oraz jednym z portfeli już wychodziła z auta. Mając jednak wcześniejsze doświadczenia dogadałem się z nią i wszystko oddała – po tym zdarzeniu doszedłem do przekonania, że mógłybm nawet wynegocjować układ SALT II lepiej niż Jimmy Carter.

Z innych atrakcji, które mógłbym polecić do zobaczenia:

  1. Kilka plaż wokół skały np. Sandy Bay dla amatorów plażingu.
  2. Pomnik generała Sikorskiego prawie na samym cyplu.
  3. Kilka historycznych armat świadczących o burzliwej historii tego skrawka ziemi (np. woodford’s battery)
  4. Meczet (w środku nie zwiedzałem)
  5. Rezerwat przyrody
  6. Jaskinia św. Michała
  7. Spacer uliczkami tej małej Anglii

Gibraltar jako ciekawostka polityczno-geograficzno-historyczna nie jest może jedną z najczęściej wymienianych atrakcji w przewodnikach – i bardzo dobrze. Polecam wycieczkę poza sezonem letnim. Podczas jednego z pobytów – w listopadzie – pogoda była równie piękna, a turystów mniej o 70%.


INFORMACJE PRAKTYCZNE:

  1. 3x byłem w Gibraltarze, za każdym razem samochodem – 2x z hiszpańskimi blachami, 1x z polskimi – na przejściu granicznym nigdy nie wysiadałem z auta – odprawa bezproblemowa – kolejki na granicy poza sezonem krótsze; jeśli startuje lub ląduje samolot przejście jest zamykane na ok. 15-20 minut.
  2. Dużo podstawowych informacji znajdziecie na: www.visitgibraltar.gi
  3. Waluta to funt gibraltarski = funt angielski; są kantory; można wymienić cash, ale można płacić też w EUR lub plastikiem.
  4. Knajpki przy marinie – symaptyczne, a dość drogie – za 2 kawy zapłaciłem 4£; piwo (za pintę, to wydatek ok. 3,5-4,0£ (!)
  5. Cable car jeździ od 9.30 do 19.30 w sezonie i do 17.15 poza sezonem; można też wykupić droższą opcję połączoną ze zwiedzeniem rezerwatu (za 25£) – aktualne ceny znajdziecie na: patrz punkt nr 2.
  6. Wjazd na Upper Rock kosztował mnie, z tego co pamiętam, 28 EUR, ale podobno – nie jest już możliwy, jeśli nie masz auta z GBZ – proponuję sprawdzić przed wyjazdem.
  7. Nazw skały jest kilka: UPPER ROCK, WHITE ROCK, SKAŁA GIBRALTARSKA; Marokańczycy mówią o niej DŻABAL TARIK (Góra Tarika).
  8. Ciekawostką jest fakt, że skała ta należy geograficznie do drugiego w Europie pod względem wysokości (po Alpach) pasma górskiego zwanego: Góry Betyckie.
  9. Z Gibraltaru do Afryki jest tylko ok. 17 km (cieśnina w najwęższym miejscu ma 14 km szerokości), a brzeg Maroka i Ceuty (hiszpańskiej enkalwy w Afryce) jest doskonale ze skały widoczny.