Pireus to największe miasto portowe Grecji oddalone zaledwie około 10 km od Aten. Idealnie nadaje się na krótki break od ateńskiej starożytności. Dojedziecie tam szybko i tanio więc… w drogę! Będąc w grudniu Atenach (czytaj: http://7mildalej.pl/ateny-w-grudniu/) postanawiamy odwiedzić największy grecki port.
Kolejny dzień w Atenach wita nas przepiękną pogodą – temperatura za kilka godzin osiągnie 19ºC. Decyzja może być jedna – udajemy greckie koty i jedziemy leniwie wygrzewać się do Pireusu.
Zielona linia metra z placu Omonia do portu w Pireusie zabierze nas nad morze w około 20 minut. PIRAEUS (Pireus) nie grzeszy zabytkami, nie jest to miasto, w którym odnajdziecie miejsca znane ze starożytnej historii. Miasto portowe, które wraz z kryzysem w Grecji zaczęło podupadać, w ostatnich latach przeżywa rozkwit, a port znowu jest jednym z ważniejszych graczy obsługujących fracht na Morzu Śródziemnym.
Stało się to dzięki sprzedaży większości udziałów w portowej spółce Chińczykom. Wygląda na to, że jedwabny szlak wiedzie teraz właśnie przez port w Pireusie. Spacerując wzdłuż, dominujących w centrum miasta, portowych nabrzeży nie czuje się obecności azjatyckiego kapitału.
M/V PANAGIA TINOU również pozostawał w niezmienionym od kwietnia 2016 roku położeniu / przechyle.
Ciekawe były losy tego promu, który najpierw pływał na Kanale La Manche, a później łączył Pireus z greckimi wyspami. Pierwszy raz został wyrzucony na brzeg w październiku 1987 roku podczas wielkiego sztormu, jaki dotknął Francję i Wielką Brytanię. Drugi raz zatonął w porcie w Pireusie. Podobno w 2017 roku został podniesiony i zezłomowany. Może ktoś ma aktualne informacje na temat promu z Pireusu..?
Niedaleko portu znajduje się wart odwiedzin Kościół Świętej Trójcy (Εκκλησία Αγία Τριάδα). Kościół jest oczywiście świątynią greckiego obrządku prawosławnego.
W środku rzucają się w oczy przede wszystkim charakterystyczne dla wschodniego obrządku freski i malowidła. Trzeba przyznać, że prawosławne cerkwie pod tym względem są niedoścignione. Nieważne czy w autokefalicznym greckim kościele prawosławnym, ukraińskiej czy moskiewskiej cerkwi.
Szopka przed kościołem przypomina nam o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia.
Parę kroków od tego najbardziej okazałego z kościołów w Pireusie znajduje się budynek miejskiego teatru. Te cztery korynckie kolumny (w neoklasycystycznym budynku) muszą wystarczyć za ersatz starożytnych zabytków, których w mieście jak na lekarstwo…
Postanawiamy powłóczyć się po mieście chłonąc słońce oraz lokalną atmosferę. Wtapiamy się w tłum niespiesznie sunący ulicami obserwując życie tego nadmorskiego miasta. Turystów zbyt wiele Pireus nie przyciąga, możemy więc poczuć leniwą grecką atmosferę.
Pireus to miasto położne na niewielkich, acz licznych wzgórzach, ulice prowadzące up & down nie należą więc do rzadkości, więc spacer po nich może być oczywiście niezłą zaprawą.
Grecja to piękny kraj. Jednak jest to kraj wypełniony kontrastami. Stare miesza się z nowym, historia z teraźniejszością, bieda z bogactwem. Właśnie ta kamienica nie ilustruje najlepiej ten tygiel greckiej różnorodności.
Pogoda nas rozpieszcza, więc kierujemy się w kierunku stadionu miejscowego Olympiakosu, a następnie nad morze. Olympiakos dwa razy mierzył się w PZP w polskimi klubami. Za każdym razem górą były kluby z Polski, najpierw Zagłębie Sosnowiec, później Górnik Zabrze. Różnica jest taka, że Grecy dość systematycznie osiągają rozgrywki grupowe ligi mistrzów, nam pozostały wspomnienia z Widzewa i wstydliwy epizod Legii z 2016 roku.
Nad morzem flauta i pełnia zimowego, śródziemnomorskiego słońca.
Spacerując wzdłuż wybrzeża docieramy aż na żwirowo-piaszczyste plaże Palaio Faliro (Παλαιό Φάληρο). Wydaje się, że ścisłe określenie granic pomiędzy miastami ma charakter umowny i wynika tylko z zapisów administracyjnych. Pierwsza linia wybrzeża w tym miejscu zabudowana jest głównie hotelami, ale też apartamentowcami z jakże pięknym widokiem na Morze Śródziemne.
W jednej z czynnych plażowych knajpek zamawiamy.. nie tylko piwo, ale też lody i delektujemy się nadmorskim spokojem w pełnym słońcu.
Okazuje się, że tuż obok mamy tramwaj, który zawiezie nas pod Akropol. Zza szyb oglądamy życie i architekturę wielkiej aglomeracji ateńskiej. Najpierw wysiadamy na stacji ΝΕΟΣ ΚΟΣΜΟΣ, później wsiadamy się na czerwoną linię metra, która dowiezie nas do hotelu.
KRÓTKIE RESUME
Jeden dzień w Pireusie pozwala odpocząć od ateńskich zabytków i wszechogarniającej starożytności. Miasto ma całkowicie inny charakter niż Ateny, nie ma tutaj tyle zabytków, ale znajdziecie za to plaże a także tawerny nie gorsze niż w Atenach.
Do zwiedzania jest zaledwie kilka kościołów oddalonych od siebie kilkuminutowym spacerem. Dla fanów piłki nożnej stadion imienia G. Karakaiskakisa będzie z pewnością miejscem, na które warto poświęcić trochę czasu. Na zwolenników kolekcji muzealnych czeka natomiast muzeum archeologiczne oraz muzeum marynarki wojennej. Z kolei wielbiciele portów, jak również statków będą na pewno usatysfakcjonowani – port robi wrażenie!
Ciekawym punktem odwiedzin może wydać się prawie 90-metrowe wzgórze zwane Munichia, na które dostaniecie się schodami.
Co można robić jeszcze..? Ponieważ nie jest to miasto oblegane przez tłumy turystów, to można zobaczyć jak wygląda codzienne greckie życie oraz poczuć jego atmosferę.
Do Pireusu z Aten dojedziecie na dwa sposoby.
- Zieloną linią metra ze stacji Omonia, a nawet dalszych północnych dzielnic Aten.
- Tramwajem (chyba linie nr 4 oraz 5), które z placu Syntagma jadą na przedmieścia Pireusu (Palaio Faliro).
Krótki wypad do Pireusu, w trakcie pobytu w Atenach niewątpliwie dobrze robi człowiekowi, który wpadł w wir zwiedzania Akropolu i okolic. Najważniejsze jest to, że jednodniowy odpoczynek od wykopalisk sprawia, że następnego dnia wraca wzmożona chęć dalszej eksploracji antycznych ruin.