Bratysława, styczeń 2018, zimowy weekend: http://7mildalej.pl/bratyslawa-weekend-w-zimowej-aurze/. Wspomnienie kuchni słowackiej ze Smokowca, Bardejowa, Popradu pozwala przypuszczać, że pod względem kulinarnym weekend będzie udany.
Pierwsze zetknięcie następuje z nowoczesną kuchnią naszych południowych sąsiadów. SAVAGE GARDEN w drodze do hotelu miło nas zaskakuje: łosoś z pęczotto szpinakowym oraz ravioli na purée dyniowym zaspokajają nasze kulinarne gusta, ale nie przyjechaliśmy tutaj dla kuchni fusion.
Tego samego dnia próbujemy jeszcze słowackiej klasyki – strapačky s kapustou umilają nam czas w muzycznej knajpie przy Laurinskiej.
Na Panskiej zagościła na stole między innymi cesnaková polievka, którą już później spróbowałem zrobić w domu i wyszła „vyborna”.
Testowaliśmy na sobie i gościach – jak uzupełnię moją stroną o kulinarnego vloga – podzielę się przepisem.
Zámocký Pivovar (Zámocká 13)
Z zewnątrz nic nie zachęca do wejścia – budynek rodem z wczesnego Husaka (według naszej chronologii – późny Gomułka).
Ale posiadanie własnego minibrowaru pozwala przypuszczać, że jeśli nie znajdziemy niczego do piwa, to przynajmniej pivko bude výborne.
W środku sala nawiązuje do niemieckiej bierhalle – proste drewniane stoły na sześć i więcej osób przypominają, że biesiaduje się tutaj w większym towarzystwie.
Cudzinców nie ma, sami swoi; barman mówi, że jedlo też się znajdzie. Stand zámocké pivka prezentuje się dobrze. Decyzja może być tylko jedna – zostajemy.
Zaczynamy! Na początek: 1x svetlé pivo, 1x polotmavé pivo + sklo s becherovkou (na lepsze trawienie).
Po powolnej degustacji wyrobów lokalnego browaru – no właśnie – w Czechach, Niemczech, Słowacji – piwa się nie pije, piwem się delektuje. Własna produkcja tego pivovara zostałą zapisana w mej pamięci. Jeśli będę w Bratysławie na pewno odwiedzę jeszcze raz Castle Brewery. Jako zwolennik piw ciemnych, pszenicznych, witbierów, koźlaków muszę powiedzieć, że ich polotmavé (14º) jest doskonałe; zresztą to ich półciemne w naszych kategoriach uznane byłoby za piwo ciemne. Ciemny, pełny kolor, do tego piana – absolutnie nie gruboziarnista, tylko aksamitna, utrzymująca się długi czas. Niewiele wyczułem tam karmelu, który w tego typu piwach musi zaistnieć, aczkolwiek zawsze drażni moje kubeczki smakowe. Dolna fermentacja, dobrze wyważone, słodowe. Rekomendacja – TAK – „4,7/5”.
Desat’ka to piwo w wersji light, jak powiedział barman, więc zamawiamy ich 12º svetle, czyli jasnego leżaka (lagera) – też trzeba mu oddać miejsce w szeregu. Na „+”.
Po jedzeniu zamówiłem jeszcze z ich minibrowaru pivko tmave czyli 13º cierne;
Po degustacji pivka przystępujemy do zamówienia jedla. Jesteśmy prawie w barze, to zamawiamy prawie barowe jedzenie. Na stół wjeżdża:
- Sviečková (ale nie na smotane, tylko na purée marchewkowo-pietruszkowym),
- Vyprážaný syr w akompaniamecie hranolków i majonezowego sosu.
Sviečková
Sviečková miała być tylko na sosie warzywnym, ale po co tam bita śmietana. Chodziło mi o to, że skoro już mam alergię na nabiał, a znalazłem to bez śmietany, to myślałem, że trafiłem 6-tkę w lotto. A tu niestety smetana. Jak to mówią, jak nie spróbujesz, to nie wiesz co stracisz. Śmietana wróciła tam skąd przyszła, a reszta z żurawinką została napoczęta.
Jest to nic innego jak wołowa polędwica (wyjątkowo udziec wołowy) w sosie śmietanowo-warzywnym (używa się tylko warzyw tzw. korzenych – marchew, seler, pietruszka). Do tego podaje się knedliki – standardowo są to houskove knedliky, czyli knedle z mąki krupczatki, tutaj znowu kucharz poleciał fantazyjnie i otrzymałem bavarskie knedliky z dodatkiem bułki. Jak na danie barowe, to czuć fantazję kucharza.
Rachunek za wszystko, jak poniżej – jedlá i napojé w Bartysławie są totalnie przystępne:
Bawarskie knedle z bułki, są na liście do zrobienia we własnej kuchni – dam znać o wynikach tych prób kulinarnych.
Meštiansky Pivovar (Drevená 8)
Ta restauracja to miejsce prawie kultowe w Bratysławie. Ma historię sięgającą XVIII wieku (1752 rok), a gdyby sięgnąć jeszcze wcześniej, to nawet roku 1477, gdy powstał pierwszy bratysławski piwowar – niestety nie przetrwał. Oczywiście historię ma burzliwą – zmiany właścicielskie, ustrojowe, wręcz narodowe, tak jak Bratysławę, tak dotykały też Meštianskeho Pivovara. Dzisiaj pod tym brandem funkcjonują dwie restauracje: na Drevenej i na Dunajskej. W obecnej formie restaurację reaktywowano w 2010 roku i znana jest pod nazwą używaną przez lokalsów: „Meštiak”.
Wystrój nawiązujący do historii, ale też elegancji miejsca, miła obsługa i dobra kuchnia pozwalają utrzymać renomę lokalu.
Restauracja duża, kilka wydzielonych przestrzeni/sal na parterze i piętrze, ale kuchnia doskonała.
Srawdzamy ponuke (ofertę) i wybór pada na:
Domáca kapustnica s klobásou a sušenými hríbami, zjemnená kyslou smotanou
Vyprážaný syr s hranolčekmi a tatárskou omáčkou
Zemiakové knedličky s údeným mäsom, dusená kyslá kapusta, smotana, pečená cibuľka
Trzy tradycyjne dania słowackiej kuchni podane w dobrej knajpie nie mogły popsuć dobrego wrażenia, one je jeszcze podkreśliły. Meštiansky Pivovar – jestem „ZA”.
Będąc już w domu, miesiąc później spróbowałem odtworzenia jednego z bratysławskich smaków a mianowice – smażonego sera – był dobry, nie wypłynął, w środku – miękki, panierka też nie przypalona – na vlogu spróbuję to powtórzyć.
Na koniec złoty napój – Čapovany (czyli: z beczki) Bratislavský Ležiak 12° pochodzący, a jakżeby inaczej, z ich browaru zakończył nasze bratysławskie, weekendowe przygody ze słowacką kuchnią. No i które pivko byłó lepsze ten leżak, czy ten z Zamockiego…? Pytanie pozostanie otwarte…
Jedzenie w Bratysławie nie tylko nas nie rozczarowało, ale też zachwyciło. Kuchnia słowacka i czeska zarazem, a przecież też pokrewna z węgierską czy austriacką nie jest wbrew pozorom kuchnią ciężką. Jest też zróżnicowana regionalnie. Na ulicach nie widzieliśmy tłumów otyłych ludzi, a jedząc to, co zaprezentowane powyżej mogłoby się wydawać, że tak musi być. Kwestia jakości i świeżości jedzenia ma w tym swój główny udział. Mając organizm wrażliwy na konserwanty, nie mieliśmy żadnych problemów żołądkowych. Jeśli pija się piwo, to jest to prawdziwe piwo, a nie napój piwopodobny słodzony cukrem. Żeby nie było zbyt wesoło, to zwykłe puszkowe piwo w sklepach też pachnie koncernowym smakiem – podobnie jak w Polsce, tak przynajmniej twierdzą barmani w ich restauracjach
Poza tym znajdziecie też wariacje kuchni fusion, jak w Savage Garden; w niejednej karcie widzieliśmy dania dla wegetarian i nie były to tylko sałatki.
Kolejna kwestia – słowackie wina – południe Słowacji, a szczególnie okolice Bratysławy były bogate w winnice już za czasów rzymskich. Trudno może sobie wyobrazić, że są to nasłonecznione stoki Włoch, Hiszpanii, czy Francji, ale naddunajski klimat i rodzaj gleb pozwoliły na wyhodowanie własnych szczepów, z których można wyprodukować ciekawe trunki. Ciekawostką jest fakt, że w pobliżu Bratysławy produkowano, jako drugi region w Europie, po francuskiej, wina musujące metodą szampańską (!). Jeśli mógłbym coś polecić, to na pewno byłoby to wino białe (oczywiście wytrawne) – smakowało nam to pochodzące od największej winiarni w kraju, czyli bratysławskiej Račy – VILLA VINO RACA – najlepiej te z serii Exclusiv. Do gustu przypadła nam Frankovka Modra – można ją gorąco polecić.
Na koniec / zamiast rekomendacji:
- jeśli chcecie dobrze zjeść po słowacku – Meštiansky Pivovar zaspokoi Wasze pragnienia
- chcecie coś dietetycznego – Savage Garden zaoferuje Wam smaki fusion
- jeśli chcecie pobawić się przy muzyce na żywo – Café Studio Club jest optymalnym miejscem
- chcecie prawdziwego piwa i lekkiej zabawy – Zámocký Pivovar jest tym, czego szukacie