Półwysep Iberyjski ma to szczęście, że znajdziecie na nim dwa skrajne europejskie przylądki: Cabo da Roca w Portugalii oraz Marroquí w hiszpańskiej Tarifie. Ten pierwszy stanowi najdalej wysunięty na zachód skrawek kontynentalnej Europy. Ten drugi – południowej. Ale znajdziecie też Gibraltar ze swoim Upper Rock. Jest to drugi najbardziej na południe wysunięty punkt kontynentu.
Sierpień 2008 roku – Andaluzja. Nie ma opcji – jeden dzień trzeba poświęcić na Gibraltar. Na Upper Rock wybraliśmy się samochodem z Marbelli. Odległość to ok. 80 km, a poruszaliśmy się autovią (A-7) – bezpłatna i ma lepsze widoki niż biegnąca równolegle autostrada AP-7. Szybki dojazd do La Línea de la Concepción i… korek na granicy. Tutaj zawsze jest korek na granicy, a jego długość zależy między innymi od stanu stosunków pomiędzy Wielką Brytanią a Hiszpanią, czytaj: utrudniania sobie życia. Przypomnę, że jest to zamorskie terytorium brytyjskie, do którego prawa rości sobie Hiszpania. Jeszcze wcześniej – w VIII wieku przez Gibraltar Berberowie próbowali zawładnąć półwyspem iberyjskim. Są też polskie akcenty w historii tej ziemi, ale o tym później.
Tak czy inaczej, korki są zawsze, a wjeżdżając należy pamiętać, że już daleko przed granicą jest dobrze oznakowany pas do skrętu na przejście – proponuję nim jechać, korka nie da się objechać – są betonowe zasieki.
Granicę przekracza się na pasie startowym lotniska w Gibraltarze. Po przejściu procedury kontroli (na ogół szybko i sprawnie, chyba, że ES i GB są w stanie „wojny”) wjeżdżacie do Gibraltaru Winston Churchill Avenue i… dalej jedziecie prawym pasem mimo, że to jakby nie patrzeć, Wielka Brytania. Ale gdy spojrzycie za okno, stwierdzicie, że to taka mała Anglia, tylko położona w fajnym klimacie, bez depresyjnej pogody.
Miasto położone u stóp skały gibraltarskiej nie jest zbyt przyjazne dla samochodów, wąsko, brak miejsc do parkowania, a jeśli już to coężko płatne. Na poniższym foto dostrzeżecie polską flagę – konsulat RP; w roku 2008 jeszcze funkcjonował polski konsulat; dzisiaj funkcjonuje tylko konsul honorowy RP.
Podstawową atrakcją Gibraltaru jest oczywiście UPPER ROCK (skała gibraltarska). Dostać się na nią można na dwa sposoby: wjazd samochodem lub kolejką linową (cable car). Pierwszy sposób wiąże się z koniecznością zaparkowania auta, opłatą za wjazd oraz korkiem i czasem ekstremalnymi przeżyciami. Stromo, wąsko, ciasno (miałem sytucję, że auto na holenderskich numerach postanowiło na tej drodze zawrócić… masakra).
Drugiego sposobu nie próbowałem. Ale z podróżniczego obowiązku wspomnę, że parkujecie w mieście w pobliżu Cable Car, idziecie do kolejki linowej, kupujecie bilet i do góry.
Jest też trzeci sposób – pieszo, ale też nie próbowałem.
Skała, zwana też przez lokalsów „White Rock”, ponad 400 m wystająca nad poziom morza, to wspaniały punkt widokowy na całą okolicę.
Życie w Gibraltarze jest droższe niż w La Linea, więc sporo osób mieszka po stronie hiszpańskiej i idzie/jedzie do Gibraltaru tylko do pracy (o tamtejszym życiu opowiadał chłopak z Polski, który pracował jako kelner w jednej z knajpek przy marinie).
Jeśli już wjedziecie na Upper Rock to trzeba zobaczyć tunele w skale (WORLD WAR II TUNNELS). Jest to system wykutych w skale tuneli, znanych częściowo jeszcze z wcześniejszych wieków. Właśnie tam znajdziecie jeden z polskich akcentów. Jak wiadomo, 4. lipca 1943 roku z tego lotniska wystartował brytyjski Liberator z generałem Władysławem Sikorskim na pokładze, który runął do morza po 16 sekunadach lotu. Świadkiem był operator radiostacji, który obsługiwał sprzęt właśnie w tych tunelach.
Dzisiaj jest tam swoista ekspozycja/muzeum ukazująca wojskowe i wojenne dzieje tego przylądka. Wstęp płatny na górze lub z rozbudowanym passem cable car.
Magoty gibraltarskie
Gdybym był wyluzowanym guberanatorem tego terytorium, to rozpisałbym referendum na flagę Gibraltaru – zamiast „twierdzy z kluczem” zaproponowałbym „małpę z portfelem”.
Magoty (z rodziny makaków berberyjskich) pojawiły tam się prawdopodobnie ok. VII-VIII wieku przywiezione przez Maurów jako zwierzątka domowe. Później uciekły z domów, zamieszkały i rozmnażały się na skale, stając się nieoficjalnym symbolem Gibraltaru. Dzisiaj są pod opieką władz gibraltarskich. Do lat 90-tych XX wieku znajdowały się pod opieką i niejako na stanie miejscowej bazy RAF, gdzie opiekował się nimi wyznaczony oficer (!) a leczone były w wojskowym szpitalu. Ich populacja zmalała do kilku osobników w czasie II wojny światowej, ale sam Winston Churchill nakazał pilne odtworzenie populacji (nie dziwię mu się – legenda głosi, że jak odejdzie ostatnia małpa, Brytyjczycy odejdą z Gibraltaru. Hiszpańscy historycy o magotach pisali: „Ani najazd Maurów, ani Hiszpanów czy Anglików, ani kule czy kartacze nie potrafiły ich zniszczyć” – i coś w tym jest…
Gdybym był złośliwym Hispzanem i miałbym za adwersarza konserwatywnego Anglika, powiedziałbym mu, że: MAGOTY BYŁY TU PRZED ANGLIKAMI, ZANIM OTRZYMALI TE ZIEMIE W 1713 ROKU.
Oczywiście magoty stały się tak „płochliwe”, że nie ma dnia, aby nie zrobiły jakiegoś numeru turystom. Sam też to przeżyłem. Na marginesie powiem, że makaki choć stanowią atrakcję dla turystów, a szczególnie dzieci, to nigdy nie zdarzyło mi się widzieć sytuacji, w której te zwierzęta byłyby dręczone przez odwiedzających Upper Rock.
Trzeci pobyt na skale; wjechałem samochodem ostrzegając współtowarzyszy podróży (nauczony już, nie jak typowy Polak, bo doświadczeniem nie swoim, a innych turystów):
„Z samochodu wychodzimy szybko, cenne rzeczy zabieramy albo chowany, okna zamknięte, drzwi za sobą też.! Zanim małpy nas okradną”.
Zanim jednak wszyscy (było nas w vanie 6 osób) wyszli, a wychodzili jak przysłowiowi pracowici Kubańczycy w czasie sjesty, to małpa z aparatem oraz jednym z portfeli już wychodziła z auta. Mając jednak wcześniejsze doświadczenia dogadałem się z nią i wszystko oddała – po tym zdarzeniu doszedłem do przekonania, że mógłybm nawet wynegocjować układ SALT II lepiej niż Jimmy Carter.
Z innych atrakcji, które mógłbym polecić do zobaczenia:
- Kilka plaż wokół skały np. Sandy Bay dla amatorów plażingu.
- Pomnik generała Sikorskiego prawie na samym cyplu.
- Kilka historycznych armat świadczących o burzliwej historii tego skrawka ziemi (np. woodford’s battery)
- Meczet (w środku nie zwiedzałem)
- Rezerwat przyrody
- Jaskinia św. Michała
- Spacer uliczkami tej małej Anglii
Gibraltar jako ciekawostka polityczno-geograficzno-historyczna nie jest może jedną z najczęściej wymienianych atrakcji w przewodnikach – i bardzo dobrze. Polecam wycieczkę poza sezonem letnim. Podczas jednego z pobytów – w listopadzie – pogoda była równie piękna, a turystów mniej o 70%.
INFORMACJE PRAKTYCZNE:
- 3x byłem w Gibraltarze, za każdym razem samochodem – 2x z hiszpańskimi blachami, 1x z polskimi – na przejściu granicznym nigdy nie wysiadałem z auta – odprawa bezproblemowa – kolejki na granicy poza sezonem krótsze; jeśli startuje lub ląduje samolot przejście jest zamykane na ok. 15-20 minut.
- Dużo podstawowych informacji znajdziecie na: www.visitgibraltar.gi
- Waluta to funt gibraltarski = funt angielski; są kantory; można wymienić cash, ale można płacić też w EUR lub plastikiem.
- Knajpki przy marinie – symaptyczne, a dość drogie – za 2 kawy zapłaciłem 4£; piwo (za pintę, to wydatek ok. 3,5-4,0£ (!)
- Cable car jeździ od 9.30 do 19.30 w sezonie i do 17.15 poza sezonem; można też wykupić droższą opcję połączoną ze zwiedzeniem rezerwatu (za 25£) – aktualne ceny znajdziecie na: patrz punkt nr 2.
- Wjazd na Upper Rock kosztował mnie, z tego co pamiętam, 28 EUR, ale podobno – nie jest już możliwy, jeśli nie masz auta z GBZ – proponuję sprawdzić przed wyjazdem.
- Nazw skały jest kilka: UPPER ROCK, WHITE ROCK, SKAŁA GIBRALTARSKA; Marokańczycy mówią o niej DŻABAL TARIK (Góra Tarika).
- Ciekawostką jest fakt, że skała ta należy geograficznie do drugiego w Europie pod względem wysokości (po Alpach) pasma górskiego zwanego: Góry Betyckie.
- Z Gibraltaru do Afryki jest tylko ok. 17 km (cieśnina w najwęższym miejscu ma 14 km szerokości), a brzeg Maroka i Ceuty (hiszpańskiej enkalwy w Afryce) jest doskonale ze skały widoczny.